Prokuratura postawiła zarzuty związane z pedofilią fizjoterapeucie, który współpracował z kliniką Budzik. Sprawę zgłosił ojciec podopiecznej placówki, który zauważył dziwne zachowanie córki. Arturowi W. grozi do 18 lat więzienia.
O sprawie napisał "Fakt". Zajmuje się nią prokuratura rejonowa dla Pragi Południe.
- Od 11 maja prowadzimy śledztwo, w toku którego postawiono zarzuty utrwalania i posiadania treści pornograficznych z udziałem małoletnich oraz doprowadzenia osoby do poddania się czynności seksualnej poprzez wykorzystanie jej bezradności - potwierdza w rozmowie z tvnwarszawa.pl Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Na umowie cywilnoprawnej
Jak się dowiedzieliśmy, śledztwo zaczęło się od zgłoszenia ojca kilkunastoletniej, nieletniej pacjentki Budzika, która jest w "ciężkim stanie neurologicznym". Kontakt z nią jest utrudniony. - Zastrzeżenia wzbudziła reakcja dziewczynki na kontakt z jednym z fizjoterapeutów, który się nią zajmował na terenie kliniki. To była reakcja fizjologiczna na stres - zaznacza Łapczyński.
O podejrzanym zachowaniu dziecka ojciec powiadomił lekarzy i policję. W efekcie, na polecenie prokuratury, 18 maja zatrzymano podejrzanego Artura W. - fizjoterapeutę, współpracującego z kliniką. Jak zaznacza Łapczyński, W. prowadzi działalność gospodarczą, a z Budzikiem współpracował na podstawie umowy cywilnoprawnej.
- Przeszukano mieszkanie. Zabezpieczono komputer, w którym ujawniono materiały pornograficzne z udziałem małoletnich. Ze wstępnych ustaleń wynika, że nie dotyczą one pacjentki, od której śledztwo się rozpoczęło. Ich pochodzenie i związek z konkretnymi osobami będzie ustalany w toku postępowania - zapowiada prokurator.
W. usłyszał już zarzuty. Grozi mu do 18 lat więzienia. Prokurator wnioskował o tymczasowy areszt na trzy miesiące. - Sąd zdecydował, że mężczyzna spędzi w areszcie dwa - mówi Łapczyński.
Szok
Prokuratura współpracuje z dyrekcją kliniki. - Pracownicy i dyrekcja udostępniają wszelkie niezbędne materiały - zapewnia Łapczyński, dodając, że na razie nic nie wskazuje na to, by w klinice dochodziło do nieprawidłowości "sprzyjających tego typu zachowaniom".
Przedstawiciele Budzika nie chcieli komentować sprawy. - Jej wyjaśnienie to zadanie policji. My jesteśmy przede wszystkim zszokowani - powiedział w rozmowie z tvnwarszawa.pl dyrektor kliniki Andrzej Łach.
Jednak po kilku godzinach od publikacji artykułu, do naszej redakcji wpłynęło oświadczenie fundacji "Akogo?", która prowadzi klinikę. Czytamy w nim, że wcześniej dyrekcja placówki sprawy nie komentowała ze względu na dobro śledztwa. Przedstawiciele kliniki tłumaczą, że kiedy dowiedzieli się o możliwości popełnienia przestępstwa natychmiast zawiadomili prokuraturę, a fizjoterapeutę zwolnili. Zapewniają też, że pacjenci i ich rodziny są teraz pod opieką psychologów. "Zatrudniamy wyselekcjonowany, profesjonalny personel, jednak nie byliśmy w stanie w procesie rekrutacji i pracy poznać wszystkich (często ściśle zatajanych) aspektów ich życia prywatnego i psychicznego. Nauczeni przykrym doświadczeniem wprowadzimy dodatkowe kontrole, zwiększymy czujność całego zespołu medycznego oraz rodzin pacjentów, jak również rozszerzymy monitoring na wszystkie sale ćwiczeń, gwarantujący większe bezpieczeństwo dla pacjentów" - piszą.
Klinika Budzik działa od 2013 roku przy Centrum Zdrowia Dziecka. Została stworzona przez fundację Akogo, założoną przez aktorkę Ewę Błaszczyk. Intencją było stworzenie wzorcowego szpitala dla dzieci po ciężkich urazach mózgu. Klinika ma pełną infrastrukturę niezbędną do hospitalizacji i rehabilitacji neurologicznej i ogromne sukcesy na tym polu. Zajmuje się między innymi pomocą osobom w długotrwałej śpiączce, z których wiele udało się tam wybudzić.
Budowa placówki została sfinansowana ze składek darczyńców indywidualnych, firm, fundacji i środków UE.
Zobacz też inne zatrzymania przez policję:
ran/md/r/jb
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock