We wschodniej Kanadzie szaleją pożary lasów. Tysiące mieszkańców musiało się ewakuować, a żywioł zniszczył już co najmniej 100 domów.
Nowa Fundlandia i Labrador, najbardziej wysunięta na wschód prowincja Kanady, mierzy się w ostatnich tygodniach z pożarami lasów. Ogień strawił już ponad 10 tysięcy hektarów ziemi, a 100 domów spłonęło. Eksperci uważają, że do wzrostu ryzyka pożarów przyczyniają się rosnące temperatury, mniejsze opady śniegu i krótsze zimy, potęgowane przez zmiany klimatu.
Widzieli, jak ich dom płonie
Z powodu szalejących płomieni tysiące mieszkańców musiało opuścić swoje domy. Niektóre budynki zostały strawione przez ogień.
- W poniedziałek byłem na podwórku, zajmowałem się ogródkiem i w oddali zobaczyłem czarny dym. Żona powiedziała: chodź, czas iść do domu i spakować torby. Zapakowaliśmy do obu samochodów to, co naszym zdaniem było nam potrzebne. (...) Szczerze mówiąc, myślałem, że wyjadę na kilka godzin - opisał sytuację Scott Chandler, mieszkaniec Nowej Fundlandii.
Na ostatnim nagraniu zarejestrowanym przez kamerę monitoringu przed domem widać, jak dom jego sąsiada spowija gęsty dym, a wkrótce potem dom Chandlera również strawił ogień.
- Uratowaliśmy wszystko, ale nie dom - przyznał syn Chandlera.
Nie wiedzą, czy mają gdzie wracać
Mieszkańcy dotknięci pożarem zostali tymczasowo zakwaterowani w szkołach i obiektach sportowych. Z powodu ograniczonej ilości miejsca nie starczyło jednak dla wszystkich i niektórzy musieli znaleźć rozwiązanie na własną rękę.
- Na razie nie mamy żadnych informacji od rządu, czy nasze domy nadal tam są. To bardzo niebezpieczna sytuacja. Jest bardzo dużo dymu. Trudno rozpoznać budynki i zabytki - powiedział Curtis Penny, inny mieszkaniec Nowej Fundlandii.
Źródło: Reuters, CBC News
Źródło zdjęcia głównego: Reuters