Dziesiątki tysięcy ludzi w australijskim stanie Nowa Południowa Walia zostało w sobotę pozbawionych prądu po wichurach. To kolejne gwałtowne burze w tym tygodniu. Jest jedna ofiara śmiertelna.
Bardzo silny wiatr, rozpędzający się w porywach do około 100 kilometrów na godzinę, łamał drzewa i zrywał linie energetyczne, uszkodzonych zostało też wiele budynków. W sobotę rano lokalnego czasu ponad 28 tysięcy odbiorców nie miało prądu w Sydney, stolicy Nowej Południowej Walii i największym mieście Australii, a 15 tys. odbiorców straciło dostęp do energii elektrycznej w pobliskim mieście Newcastle.
Intensywne opady deszczu, do jakich doszło w niektórych miejscach, podniosły poziom wody w rzekach, wywołując obawy przed lokalnymi powodziami.
"Sytuacja jest dynamiczna"
- Wzywam ludzi na dotkniętych obszarach, aby byli na bieżąco z najnowszymi ostrzeżeniami o zagrożeniach i postępowali zgodnie z zaleceniami służb. Sytuacja jest dynamiczna. - powiedziała ministra zarządzania kryzysowego w Australii. W sobotę i niedzielę u wschodnich wybrzeży kraju nadal może silnie wiać i ulewnie padać.
To kolejna fala burz w Nowej Południowej Walii w tym tgodniu. W środę w miejscowości Cowra zginął 80-letni mężczyzna po tym, jak drzewo spadło na jego samochód. Prądu zostało pozbawionych wtedy około 200 tys. gospodarstw domowych, najwięcej w Sydney i okolicach.
Cyklon po drugiej stronie
Tymczasem Australii Zachodniej zagraża cyklon tropikalny. Żywioł, który rozwinął się u północnych wybrzeży, ma pozostać nad wodami oceanu, ale będzie pozostawać przez weekend i początek następnego tygodnia na tyle blisko lądu, aby skutecznie popsuć pogodę.
Meteorolodzy ostrzegają przed porywistym wiatrem. W regionie Kimberley są prognozowane opady dochodzące do 200 litrów na metr kwadratowy.
Źródło: Reuters, The Guardian
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/ROUNAK AMINI