Problemy z gospodarką wody, nowe gatunki uprawne i nowe szkodniki - to wyzwania, jakie przed rolnikami stawia globalne ocieplenie. - Podstawą jest dostosowanie upraw do nowych warunków klimatycznych - dr hab. Zbigniew Karaczun, profesor Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Jeśli temperatura wzrośnie o 4-5 st. C, adaptacja stanie się niemożliwa.
- W przyszłości, z powodu zmian klimatu, zamiast ziemniaka i żyta będziemy raczej uprawiać kukurydzę i sorgo. Trzeba się będzie na nowo nauczyć gospodarowania wodą - uważa dr hab. Zbigniew Karaczun. - W naszej szerokości geograficznej globalne ocieplenie oznacza w rolnictwie przede wszystkim problemy z wodą, której będzie niedostatek lub nadmiar - dodaje.
Zrezygnujemy z wykopków
- Prawdopodobnie trzeba będzie zrezygnować z ziemniaków, które wymagają klimatu chłodniejszego, na ich miejsce może jednak wejść sorgo. Może się pojawić problem z żytem, które przy bardzo wysokiej temperaturze nie będzie dawało dobrych plonów - podkreśla.
- Za to już dziś właściwie w całej Polsce dobrze plonuje kukurydza, choć jeszcze kilkanaście lat temu tylko niektóre regiony pozwalały na jej uprawę - zauważa dr hab. Karaczun.
- Obecnie praktycznie nie nawadniamy upraw, ale w przyszłości może się to okazać nieodzowne. Żeby rośliny w ogóle chciały rosnąć, trzeba je będzie podlewać tak samo, jak dziś robią rolnicy na południu Europy - mówi dr hab. Karaczun.
Nowe zagrożenia
Ocieplenie to również nowe choroby i szkodniki upraw. - Jakiś czas temu nikt u nas nie słyszał o szrotówku kasztanowcowiaczku, który jednak stał się bardzo popularny, bo niszczy drzewa kasztanowca białego. Mamy też nowy problem z patogenem kukurydzy zwanym Omacnica prasowianka, który dawniej się w Polsce nie pojawiał, bo było za zimno. Teraz występuje dość powszechnie - podkreśla Karaczun.
- W części Wielkopolski zdarzało się, że niszczył nawet sto procent plonów. Zagrożona jest także hodowla zwierząt. U naszych krów zaczęła się pojawiać tzw. choroba niebieskiego języka. Dotychczas wydawało się, że to problem obecny tylko w cieplejszym klimacie. Rośnie liczba zachorowań na boreliozę i inne choroby odkleszczowe. Zaczyna się pojawiać komar tygrysi, który może przenosić dengę... - wylicza naukowiec.
Deszcz się zmieni
Klimatolodzy prognozują, że w przyszłości opady będą miały inny charakter niż dziś. Większość wody będzie spadała w postaci gwałtownych deszczów, więc trzeba będzie retencjonować wodę i zapobiegać gwałtownym powodziom.
- Nowy trend związany z wodą widać, kiedy przyjrzymy się opadom z ostatnich kilkudziesięciu lat. Od lat 50. do 80. XX w. susze w Polsce pojawiały się mniej więcej co pięć lat. Od lat 80. zdarzają się co dwa lata, a od 1984 roku mamy w praktyce permanentną suszę letnią - tłumaczy.
- Rolnicy będą się musieli nauczyć drenować pola uprawne i przygotować uprawy tak, by gwałtowne deszcze nie rozmywały redlin (niewysoki wał ziemi między dwiema bruzdami - przy. red.) - tłumaczy ekspert z SGGW. Zmiany klimatu oznaczają też większe zagrożenie gradem, który już dziś jest w Polsce coraz częstszy. Dla przykładu w ostatniej dekadzie grad występował w województwie małopolskim dwa razy częściej niż w końcu XX wieku. Jedną z metod ochrony przed nią jest wykorzystanie tzw. siatek antygradowych - zaznacza naukowiec.
Pomysły na walkę
Z suszą można walczyć dodając do gleb substancje, nazywane hydrożelami, które spowalniają parowanie wody, dzięki czemu ziemia dłużej trzyma wilgotność. Naukowcy starają się również praktycznie wykorzystać rosnące stężenie dwutlenku węgla w atmosferze.
-Ten gaz, obecny w powietrzu, jest jednym z czynników limitujących wielkość plonu. Naukowcy starają się uzyskać odmiany, które będą mogły go więcej pochłaniać, na większą skalę wykorzystywać zawarty w nim węgiel i dawać większy plon - opowiada naukowiec.
Przymrozek oznacza klęskę
Naukowiec zwraca też uwagę, że w niektórych częściach Polski okres wegetacyjny wydłużył się o ok. miesiąc. Na wiosnę rośliny kiełkują nawet 20 dni wcześniej, niż kiedyś, przez co rośnie zagrożenie plonu przymrozkami.
- Mocny przymrozek w kwietniu czy w maju może zniszczyć cały plon, a to dla sadownictwa klęska. Rozwiązaniem problemu mogą być ubezpieczenia. Obecnie, ze względu na wysokie koszty, większość rolników nie jest ubezpieczona. Stąd rośnie potrzeba tworzenia spółdzielni i korzystania z systemów ubezpieczeń wzajemnych - mówi.
Adaptacja do niemożliwego
Jego zdaniem w Polsce dopiero zaczyna się dostrzegać potrzebę adaptacji do zmian klimatu.
- Trzeba jednak pamiętać, że adaptacja jest możliwa tylko do pewnego momentu. Jeśli zmiany klimatu zajdą za daleko i temperatura zamiast o ok. 2 st. C, wzrośnie o 4-5 st. C., to adaptacja - zwłaszcza w skali globalnej, nie będzie możliwa - dodaje.
- Dlatego też niezbędne są działania mające na celu ograniczenie emisji tego gazu ze źródeł antropogennych - zaznacza.
Profesor SGGW podkreśla też, że do nowych warunków trzeba przygotować służby weterynaryjne, a także rolniczą edukację i doradztwo. - W odniesieniu do rolnictwa nie robi się jednak zbyt wiele. Główne działania podejmuje się w ochronie przeciwpowodziowej - przyznaje.
- Tymczasem, aby przygotować rolnictwo na nowy reżim opadów, w skali całego kraju należałoby uregulować wyzwania związane z retencją, odbudowywać małe zbiorniki śródpolne, a nawet tereny bagienne. W przypadku adaptacji w skali kraju ważne jest, by pewne działania były finansowane z funduszy publicznych - ocenia Zbigniew Karaczun.
Autor: mb / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock