Kawałek świata leżący wokół bieguna północnego nazwano z greckiego Arktyką, czyli "Krainą Niedźwiedzi". Jej centrum to pokryty lodem Ocean Arktyczny, otoczony bezleśnymi obszarami lądowymi, o gruncie zamarzniętym na wiele metrów.
Klimat zależy od szerokości geograficznej i oddalenia od dużych zbiorników wodnych. Najniższą temperaturę powietrza zanotowano na terytoriach lądowych, wyniosła ok. –70°C. Pomimo mrozu Arktyka pełna jest życia. Jednym z jej symboli jest biały niedźwiedź, czyli Ursus maritimus. To kraina pełna bogatej fauny i flory morskiej, ptaków, zwierząt lądowych i społeczności ludzkich.
Jak dowiodły badania naukowe ostatniego półwiecza, jest to kraina szczególnie wrażliwa na zmiany klimatyczne, stanowiąca niejako system wczesnego ostrzegania. Do jak najlepszego wykrycia zmian potrzebne są wieloletnie badania. Stąd od dziesiątków lat ludzie usiłują badać klimat tego rejonu, bez względu na niebezpieczeństwa zarówno ze strony przyrody nieożywionej, jak i żywej.
Stacje meteorologiczne w "Krainie Niedźwiedzi"
Jak podaje "młody technik" (mt.com.pl) pierwsza stacja meteorologiczna w Arktyce, powstała w maju 1937. Radziecka ekspedycja lotnicza założyła na dryfującym polu lodowym, w rejonie bieguna, stację badawczą "Biegun Północny I". Gdy tego samego roku lodołamacz "Siedow" został uwięziony w lodzie Morza Grenladzkiego, zrobiono z niego kolejną stację badawczą. Wraz z lodem, który w Arktyce nie pływa w miejscu, ale przemieszcza się cały czas, od bieguna, w stronę granic Arktyki, obie stacje dryfowały. "Siedow" został uwolniony z kleszczy lodu w 1940, a stacja "Biegun Północny I" dopłynęła do wschodnich wybrzeży Grenlandii.
Od lat 40. XX wieku rozpoczął sie regularny monitoring Arktyki. Co roku wiosną drogą lotniczą dowożono badaczy i pracowników technicznych, żywność, sprzęt pomiarowy i wozy mechaniczne. Wszystko to lokowano na lodowych polach o średnicy 1—3 km. Grupy kilkunastoosobowe zostają w tym regionie przez 365 dni, trwając w dzień i noc polarną. Przechodzą jednak wcześniej dokładne badania wysiłkowe i psychologiczne, potwierdzające ich zdolność do życia w ekstremalnych warunkach. A żyją przecież na płytach lodowych o grubości od 1 do 3 m. Pod spodem jest już tylko lodowaty Ocean Arktyczny. Przez prawie pół roku nie ma światła słonecznego.
Badacze płyną na krach
Długość pomiarów na danej stacji badawczej zależy od warunków meteorologicznych i hydrologicznych. Prądy morskie wynoszą kry na południe. Stacje płyną nawet 2 tys. km, w coraz cieplejsze rejony, gdzie kra topnieje. Stacje dryfujące w okolicach Bieguna Północnego doświadczane są przez silne burze śnieżne z porywami wiatru dochodzącymi do 200 km/godz. Czasami dochodzi do spiętrzenia kry i pęknięcia pod silnym ciśnieniem pola lodowego.
Od lat 60-tych umieszczane są na lodzie Oceanu Arktycznego automatyczne stacje pomiarowe. Jednak badania ludzi są wciąż cenne, więc organizowane są ekspedycje naukowe na lodołamaczach. Jest to wciąż niebezpieczne, jak pokazała ekspedycja "Arktika 2010", która popłynęła w okolice Bieguna Północnego na lodołamaczu atomowym "Rossija", by ratować piętnastu naukowców przebywających tam od dziewięciu miesięcy.
Polacy mają tam również swoje miejsce, ale na stałym lądzie. Stacja Polarna Instytutu Geofizyki Polskiej Akademii Nauk zbudowana została w południowej części wyspy Spitsbergen Zachodni, niedaleko ujścia fiordu Hornsund. Każdy polski meteorolog z powołania marzy o swoich badaniach w tym miejscu.
Autor: Arleta Unton-Pyziołek / Źródło: TVN Meteo