Depresję, przez lata bagatelizowaną zagrażającą życiu chorobę trudno dostrzec. U starszych smutek jest maskowany przyklejonym uśmiechem, u młodszych - wybuchami złości lub apatią skrywaną w czterech ścianach pokoju, z którego dziecko lub nastolatek nie wychodzi. O objawach i sygnałach, na jakie warto być wyczulonym, w studiu TVN 24 mówiła psycholog Maria Rotkiel.
TVN METEO ACTIVE TO NAJBARDZIEJ WIARYGODNE INFORMACJE O ZDROWYM STYLU ŻYCIA! JAK OGLĄDAĆ TVN METEO ACTIVE?
Według statystyk WHO (World Health Organization, Światowa Agencja Zdrowia - przyp. red.) na świecie na depresję choruje około 350 mln ludzi, czyli 5-6 proc. całej populacji. W Polsce cierpi na nią około 1,5 mln ludzi, ale pomocy szuka tylko co 10. osoba. Eksperci nazywają ją chorobą cywilizacyjną i alarmują, że do 2030 r. będzie "najpopularniejszym" schorzeniem na świecie.
Zróżnicowana głębia nieszczęścia
Nazwa tego zaburzenia nie jest dziełem przypadku - po łacinie "depressio" oznacza "głębokość". A to właśnie słowo "głębia" jest często używanym przez chorych przymiotnikiem do opisu swojego stanu. Osoby z depresją nierzadko mówią, że "mają doła" a towarzyszący im smutek jest głęboki, niemalże bezdenny.
Wykształceni i wrażliwi psycholodzy klasyfikują jej rodzaj na postawie czynników inicjujących stan oraz zachowania chorego. Można bowiem mieć depresję depresja anaklityczną, anankastyczną, atypową, depersonalizacyjną, hipochondryczną, lekooporną, lękową, maskowaną, melancholiczną, młodzieńczą, poporodową, sezonową, urojeniową, zahamowaną, katatoniczną czy określaną mianem zespołu Cotarda, tj. ciężką depresję z objawami psychotycznymi albo wywołaną stosowaniem substancji psychoaktywnych.
Śmiertelnie groźna i bagatelizowana
Depresję przez wiele lat bagatelizowano i odmawiano uznania za chorobę. Pesymistycznie nastawieni do życia i świata ludzie w depresji, borykający się z niską samooceną, bezsennością, odczuwając głęboki, dojmujący smutek długo spotykali się z oskarżeniami o wyolbrzymianie swoich problemów.
Tymczasem to choroba zagrażająca życiu, ponieważ bez pomocy specjalistów chorzy mogą popełnić samobójstwo, postrzegając śmierć jako uwolnienie się od smutku lub jedyne rozwiązanie w ich sytuacji życiowej.
Na szczęście dzięki kampaniom społecznym sytuacja się zmienia, a niezdolni do przeżywania przyjemności i czerpania z życia radości chorzy spotykają się z coraz większym zrozumieniem.
Dotyka starych i młodych
Na ogół jest diagnozowana u osób między 20. a 40. rokiem życia. Jej pierwsze symptomy jednak przejawiają się mniej więcej w 14. roku życia. Niestety nierzadko owe pierwsze sygnały są niedostrzegane zarówno przez rodziców popadającego w depresyjne odrętwienie nastolatka, jak i przez jego nauczycieli.
- Należy pamiętać o tym, że dane, które przytoczyliśmy odnoszą się do zdiagnozowanych przypadków depresji - zauważyła goszcząca w realizowanym w studiu TVN 24 programie "Wstajesz i wiesz" psycholog Maria Rotkiel. - Najprawdopodobniej depresja dużo częściej występuje u dzieci i nastolatków, niż my o tym wiemy - zaznaczyła. - Tych "ukrytych" depresji, jak się je potocznie określa, może być dużo więcej - przyznała. Zaburzenia depresyjne i depresyjno-lękowe diagnozuje się nawet u kilkuletnich maluchów.
Wiek warunkuje tylko powody
Choroba nierzadko jest "wyzwalana" trudnościami w życiu osobistym - śmiercią bliskiej osoby, problemami w szkole czy pracy lub komplikacjami towarzyskimi, np. burzliwym rozstaniem.
- Wiek determinuje tylko to, co dla kogo będzie trudnym wydarzeniem - zauważyła psycholog. Podczas gdy dla dorosłego zmiana miejsca zamieszkania rodziny w nowym, większym i ładniejszym domu będzie czymś pozytywnym dla dziecka może być tzw. końcem świata bo np. nie będzie codziennie na podwórku spotykał się z kolegami, z którymi zbudował więź emocjonalną.
Łatwa do niezauważenia
Depresja u najmłodszych nierzadko jest niedostrzegana także dlatego, że jej objawem nie zawsze jest smutek.
- Dzieci na trudne, stresujące dla nich sytuacje reagują złością - zauważyła Rotkiel. - To dlatego, że nie rozumiejąc tego, co się wokół niego dzieje buntuje się, złości, jest agresywne albo autoagresywne - zauważyła. - Rodzice wówczas często mówią: mamy ostatnio kłopoty wychowawcze, dziecko przestało się nas słuchać, jest drażliwe i agresywne - wyjaśniała.
Dla specjalisty taki obraz jest sygnałem świadczącym o tym, że problem jak najbardziej jest. Tylko że ów problem ma dziecko, nie jego rodzice i jest nim właśnie depresja.
Agresja wyczula, apatia myli
Jednak gdy problem przejawia się zachowaniami autoagresywnymi - np. dziecko samo się okalecza np. tnąc skórę żyletkami - rodzina prędko ląduje na kozetce specjalisty. Gorzej, gdy choroba przejawia się wycofaniem młodego człowieka i apatią.
- Dziecko siedzi w swoim pokoju, a rodzice interpretują to jako bycie grzecznym i spokojnym. A dramat rozgrywa się np. na Facebooku - wyjaśniła. Na założonym w serwisie społecznościowym taki "spokojny, cichutki" nastolatek np. publikuje posty, muzykę lub treści o pesymistycznym, fatalistycznym wydźwięku sugerujące stan przygnębienia.
U młodszych, nie mających dostępu do internetu, sytuacja jest jeszcze trudniejsza do "wyłapania". Taki maluch może po prostu siedząc w kącie pokoju "bawić" się zabawkami borykając z uczuciami, których nie umie nawet właściwie rozpoznać i nazwać.
Rodzicu, nie bój się pytać
- Dlatego my (psychologowie - przyp. red.) apelujemy do rodziców, że każda zmiana w zachowaniu ich dziecka, zwłaszcza to, że staje się apatyczne, wycofane, rozdrażnione, jest sygnałem i nie powinni krępować się szukając odpowiedzi i pomocy u specjalisty. Najwyżej ich uspokoi - podkreśliła.
Autor: stella/rp / Źródło: TVN 24, TVN Meteo Active
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock