"Zagłada" i godzina policyjna

Aktualizacja:

Co najmniej pięcioro demonstrantów nie żyje, setki są ranne po tym, jak uzbrojeni policjanci i żołnierze, wspierani przez czołgi, przejęli kontrolę nad Placem Perłowym w stolicy Bahrajnu, Manamie. Według źródeł szpitalnych nie żyje też trzech policjantów. Władze Bahrajnu wprowadziły w Manamie godzinę policyjną i przestrzegły przed organizowaniem zgromadzeń. Do masowych demonstracji nawołuje ruch młodzieży bahrajńskiej.

Władze wprowadziły godzinę policyjną od godziny 16 do 4 rano w dużej części Manamy i zakazały wszelkich zgromadzeń publicznych i demonstracji w całym kraju.

Młodzi manifestanci antyrządowi zaapelowali wcześniej o udział w masowej demonstracji na ulicy Budaya w północnej części stolicy.

"To zagłada"

Akcja wypychania demonstrantów z placu zaczęła się dziś o świcie - pisze Al Jazeera. Jak dodaje jej reporter, słychać było eksplozje, a nad Placem Perłowym unosił się dym. Mundurowych wspierały czołgi. Reuters relacjonuje też, że nad głowami protestujących krążyły helikoptery.

Na placu mogło się znajdować około 500 osób, szacuje Al Jazeera. Demonstranci uciekli na przedmieścia stolicy i do otaczających ją miejscowości.

- To zagłada. Takie rzeczy nie dzieją się nawet w czasie wojny, to niedopuszczalne - powiedział Abdel Jalil Khalil, polityk największej szyickiej partii w Bahrajnie - Wefaq. Dodał, że prócz tego, że służby wyparły demonstrantów z placu, to odcięły też okoliczne ulice, zatrzymują, a nawet strzelają do ludzi, którzy chcą przekroczyć blokady.

Saudyjska interwencja, król prosi o pomoc

W nocy szyiccy przywódcy polityczni zaapelowali do społeczności międzynarodowej i świata arabskiego o interwencję, by uniknąć w Bahrajnie "masakry".

Wczoraj król Bahrajnu szejk Hamad ibn Isa al-Chalifa ogłosił natychmiastowe wprowadzenie na trzy miesiące stanu wyjątkowego w związku z antyrządowymi demonstracjami. W poniedziałek do Bahrajnu przybyło ponad tysiąc saudyjskich żołnierzy i ok. 500 policjantów ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, aby pomóc władzom w opanowaniu sytuacji.

Również we wtorek podczas starć sił bezpieczeństwa z tysiącami antyrządowych demonstrantów w mieście Sitra na południe od stolicy zginęły dwie osoby, a ponad 200 zostało rannych.

Chcą wpływać na króla

Antyrządowe protesty w Bahrajnie rozpoczęły się 14 lutego. Opozycja domaga się przekształcenia kraju w rzeczywistą monarchię konstytucyjną, zapewniającą obywatelom większy wpływ na rządzenie. Opozycja chce też, by rodzina królewska zrezygnowała z uprawnień do stanowienia prawa i obsadzania wszelkich stanowisk politycznych, a także zajęła się kwestią dyskryminacji szyitów, stanowiących ok. 70 proc. ludności, przez rządzącą mniejszość sunnicką.

Bahrajn ma strategiczne znaczenie dla Stanów Zjednoczonych, gdyż stacjonuje tam V Flota USA odpowiedzialna za bezpieczeństwo w newralgicznym rejonie Zatoki Perskiej.

Źródło: PAP, Al Jazzeera, Reuters