200 rannych, stan wyjątkowy na trzy miesiące

Aktualizacja:

Dwie osoby (obywatel Bahrajnu i Bangladeszu) zginęły, a ponad 200 zostało rannych w wyniku starć i incydentów, do których doszło we wtorek w Bahrajnie. Zginął też bahrajński policjant a nie, jak wcześniej podały media, saudyjski żołnierz. Wcześniej władze zdecydowały się na wprowadzenie stanu wyjątkowego na trzy miesiące. Z kolei Iran ostro zareagował na saudyjską interwencję. - Obecność obcych sił i mieszanie się w wewnętrzne sprawy Bahrajnu jest nie do zaakceptowania i skomplikuje sprawę - oświadczył rzecznik irańskiego MSZ Ramin Mehmanparast.

- Ludzie mają pewne uzasadnione żądania, które wyrażają w sposób pokojowy. Nie powinno się to spotykać z gwałtowną odpowiedzią władz - dodał rzecznik MSZ Iranu, który nie waha się pacyfikować protestów na własnym podwórku.

Król zarządza stan wyjątkowy

Po południu król Bahrajnu szejk Hamad ibn Isa al-Chalifa ogłosił natychmiastowe wprowadzenie na trzy miesiące stanu wyjątkowego w związku z trwającymi od lutego antyrządowymi demonstracjami.

Król "zezwolił dowódcy bahrajńskich sił zbrojnych na podjęcie wszelkich niezbędnych kroków mających na celu ochronę bezpieczeństwa państwa i jego obywateli" - brzmiało oświadczenie, w którym stan wyjątkowy nazwano "aktem bezpieczeństwa narodowego".

"Te środki będą wprowadzane przez siły zbrojne, policję, gwardię narodową oraz, jeśli będzie to konieczne, przez inne siły" - wyjaśniono w komunikacie telewizyjnym. Najprawdopodobniej chodzi o zagraniczne wojska i policję, które w poniedziałek przybyły do Bahrajnu.

Te środki będą wprowadzane przez siły zbrojne, policję, gwardię narodową oraz, jeśli będzie to konieczne, przez inne siły komunikat władz Bahrajnu

Agencja AFP pisała o tysiącach ludzi maszerujących na ambasadę Arabii Saudyjskiej, przeciwnych rozmieszczeniu w kraju saudyjskich wojsk.

Saudyjczycy wchodzą

W poniedziałek ponad tysiąc saudyjskich żołnierzy należących do sił Rady Współpracy Zatoki Perskiej (GCC) oraz ok. 500 policjantów ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich (ZEA) przybyło do Bahrajnu w związku z zamieszkami w tym kraju.

Antyrządowe protesty w Bahrajnie rozpoczęły się 14 lutego. Szyicka opozycja domaga się przekształcenia kraju w rzeczywistą monarchię konstytucyjną, zapewniającą obywatelom większy wpływ na rządzenie.

Opozycja chce też, by sunnicka rodzina królewska zrezygnowała z uprawnień do stanowienia prawa i obsadzania wszelkich stanowisk politycznych, a także zajęła się kwestią dyskryminacji szyitów, stanowiących ok. 70 proc. ludności, przez rządzącą mniejszość sunnicką.

Sunnici kontra szyici

Iran, jako kraj szyicki, uważa się za protektora interesów tamtejszych współwyznawców. Miejscowi szyici są w związku z tym postrzegani przez sąsiednie sunnickie kraje za niemalże V kolumnę Teheranu.

W takiej sytuacji sunnickie monarchie Zatoki Perskiej starają się nie dopuścić do sytuacji, w której władzę w kraju przejęliby szyici.

Amerykanie wstrzemięźliwie

Niejednoznaczna jest też postawa Stanów Zjednoczonych, które utrzymują w Bahrajnie V Flotę odpowiedzialną za bezpieczeństwo w newralgicznym rejonie Zatoki Perskiej.

- Wzywamy naszych partnerów z GCC do okazania powściągliwości i poszanowania praw mieszkańców Bahrajnu, a także apelujemy o podejmowanie działań, które będą wspierać, a nie osłabiać dialog - powiedział w poniedziałek rzecznik Białego Domu Tommy Vietor.

Wcześniej opozycja w Bahrajnie oświadczyła, że jakakolwiek interwencja sił państw Zatoki Perskiej jest deklaracją wojny i okupacji - pisze agencja Reutera. - Naród Bahrajnu stoi w obliczu realnego zagrożenia, mianowicie wojny przeciwko bahrajńskim obywatelom bez wypowiedzenia wojny - oświadczyło siedem ugrupowań opozycyjnych, w tym szyickie Narodowe Stowarzyszenie Islamskie al-Wifak.

Źródło: reuters, pap