W sobotę Słowacy idą do urn. W referendum odpowiedzą na pytania dotyczące polityki państwa, m.in. ograniczenia immunitetu deputowanych czy likwidacji abonamentu radiowo-telewizyjnego. Choć nasi południowi sąsiedzi chcą większości proponowanych zmian, istnieją poważne obawy, że ze względu na niską frekwencję plebiscyt będzie nieważny.
Słowacy mają również zdecydować, czy powinno dojść do: zmniejszenia do 2014 roku liczby deputowanych w Radzie Narodowej (jednoizbowym parlamencie) ze 150 do 100, ustalenia limitów wydatków na zakup rządowych limuzyn, poprawy ustawy o mediach i możliwości głosowania przez internet w wyborach parlamentarnych oraz europejskich.
Lokale będą świeciły pustkami?
Referendum rozpoczęło się w sobotę o godzinie 7 rano i potrwa do godziny 22. Słowacy będą głosować w ponad 5 tysiącach lokali wyborczych. Wyniki plebiscytu mają być znane już kilka godzin po zakończeniu głosowania, a więc w nocy z soboty na niedzielę.
W niedawnym sondażu ośrodka analitycznego Focus udział w głosowaniu zadeklarowało około 20 proc. uprawnionych. Aby referendum uznano za ważne, frekwencja musi wynieść co najmniej 50 proc. Rząd wyliczył, że organizacja głosowania kosztować będzie państwo ponad 7 mln euro.
Sprawy (nie)aktualne?
Termin głosowania prezydent Ivan Gaszparovicz wyznaczył na początku lipca, około miesiąc po wyborach do parlamentu, na podstawie petycji złożonej przez wchodzącą w skład koalicji rządzącej partię Wolność i Solidarność (SaS). Ugrupowanie zebrało ponad 350 tys. podpisów niezbędnych do rozpisania plebiscytu.
Słowackie media zwracają jednak uwagę, że część poruszanych w referendum kwestii straciła na aktualności, gdyż centroprawicowa koalicja zawarła je w programie rządu. SaS wychodziła z założenia, że prezydent Gaszparovicz zgodzi się, aby referendum przebiegało równocześnie z wyborami do parlamentu, do czego nie doszło.
Zdaniem analityków frekwencja w referendum będzie niska. Swoje opinie opierają oni na wypowiedziach większości polityków i niewielkiej mobilizacji głosujących. Niektórzy eksperci twierdzą też, że powinno się obniżyć minimum frekwencyjne, gdyż do tej pory z sześciu zorganizowanych po 1993 roku plebiscytów na Słowacji ważne było tylko referendum o akcesji do Unii Europejskiej z 2003 roku.
Wyrzucone pieniądze
Nawet sam prezydent nie udzielił jednoznacznej odpowiedzi, czy weźmie udział w referendum. Przyznał natomiast, że są to wyrzucone pieniądze. Jak podkreślił w rozmowie ze słowacką agencją SITA, plebiscyt uważa "za jeden wielki billboard jednej partii politycznej".
Kampania przed referendum, jak twierdzą specjaliści w Bratysławie, była niewidoczna i niewyraźna. - Ma to związek z tym, że cała akcja została pomyślana jako część działań mobilizacyjnych SaS na wybory parlamentarne - powiedział cytowany przez czeską agencję prasową CzTK, politolog Grigorij Meseżnikov.
Zalecają niegłosowanie
Opozycja nie zaleca udziału w referendum swym zwolennikom, a pozostałe partie centroprawicowej koalicji - Słowacka Unia Demokratyczna i Chrześcijańska-Partia Demokratyczna (SDKU-DS) premier Ivety Radiczovej, Ruch Chrześcijańsko-Demokratyczny (KDH) i węgiersko-słowacka partia Most-Hid - nie włączyły się do kampanii organizowanej przez SaS.
Wolność i Solidarność rozmieściła w całej Republice Słowackiej około tysiąca wzywających do głosowania billboardów, zamieściła też w internecie wzbudzający kontrowersje film z udziałem pijanego Jana Cupera, byłego deputowanego Partii Ludowej (LS-HZDS) byłego premiera Vladimira Mecziara. Kampanii pomogła jedynie nieudana próba socjaldemokratów, mająca na celu odwołanie przewodniczącego parlamentu Richarda Sulika.
Chcą zmian
Słowacy jednak popierają pięć z sześciu wymienionych w referendum zmian, o czym świadczą wyniki badania ośrodka Focus. Najwięcej obywateli, aż 86 proc., popiera zmniejszenie liczby miejsc w parlamencie. Dużo zwolenników (blisko 75 proc.) ma też ograniczenie immunitetu, zmniejszenie wydatków na samochody dla urzędników państwowych, głosowanie przez internet, czy zniesienie abonamentu.
Poparcia nie ma natomiast zmiana ustawy medialnej, ustanowionej w 2008 roku przez rząd Roberta Fico. Obecne prawo prasowe nakazuje środkom masowego przekazu publikację odpowiedzi zainteresowanych osób na mówiące o nich doniesienia prasowe.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: wikipedia.org