Pasażerowie, którzy ocaleli z katastrofy "Bułgarii", zeznają śledczym, że część ludzi nie zdołała się wydostać z wnętrza tonącego statku, bo wyjścia awaryjne były zamknięte na klucz lub zaspawane - informuje rosyjski portal Lifenews.ru. Większość tych, którzy wyskoczyli za burtę, przeżyła. Uwięzieni w środku, w kajutach i salach ludzie, zatonęli wraz ze statkiem.
Drzwi, przez które ginący ludzie mogliby się uratować i wydostać na pokład statku, były zaspawane albo zamknięte - opowiadają świadkowie, do których dotarł portal Lifenews.ru.
Zablokowane drzwi
- Kiedy statek gwałtownie się przechylił, a potem zaczął iść na dno, wielu pasażerów ogarnęła panika, biegali, próbując wyrwać się na pokład, żeby wyskoczyć za burtę do rzeki - opowiada 24-letni Rusłan, który uratował się z katastrofy.
Ale wyjścia awaryjne były zablokowane. Jedne drzwi były zaspawane, drugie - zamknięte na klucz. Najprawdopodobniej ludzie, którzy nie mogli się wydostać tą drogą, zaczęli uciekać przed wdzierającą się do środka wodą do kajut. Liczyli na to, że zgromadzone tam powietrze pozwoli im przetrwać do nadejścia pomocy. Jednak napór wody wybijał iluminatory, niektóre z nich w ogóle nie były zamknięte.
Dramat dzieci
W sali koncertowej zamkniętych było ok. 50 dzieci. Zebrali ich tam na muzycznej imprezie ok. kwadrans przed katastrofą. Jeden z animatorów znajdujący się na sali, powiedział dzieciom, żeby zostały na swoich miejscach, a sam wyszedł na zewnątrz zorientować się, co się dzieje - pisze Lifenews.ru.
- Do ostatniej chwili nie było jasne, że statek tonie, po prostu w to nie mogliśmy uwierzyć. Tak bywa w filmach, książkach, ale nie w prawdziwym życiu! - mówi zszokowany Rusłan.
Źródło: lifenews.ru