Ponad 100 nurków, kabina po kabinie, penetruje wrak leżącej na dnie Wołgi "Bułgarii". Zbliżają się do "pokoju muzycznego", gdzie mogą znaleźć ciała około 50 dzieci, które prawdopodobnie w chwili tragedii słuchały tam koncertu - poinformowały wieczorem rosyjskie służby. Niektóre ofiary odnajdywane we wraku mają na sobie kamizelki ratunkowe. Nie zdążyły uciec. Świadkowie mówią, że statek tonął zaledwie dwie-trzy minuty.
Przyczyną zatonięcia "Bułgarii" z ponad 200 pasażerami miała być - według rosyjskich mediów - awaria silnika lub przeciążenie. Jak ustaliła prokuratura, statek mógł nie mieć w ogóle licencji na przewóz pasażerów. Zaprzecza temu Ministerstwo Transportu, twierdząc, że ostatni przegląd statek miał 15 czerwca i wtedy odnowił licencję.
Do tej pory mówi się o ponad 50 potwierdzonych ofiarach śmiertelnych i kilkudziesięciu poszukiwanych pasażerach. Dane są nadal - tak jak od początku - rozbieżne i nieścisłe.
Minister ds. sytuacji nadzwyczajnych Siergiej Szojgu poinformował w jednym z ostatnich komunikatów, że na pokładzie "Bułgarii" spośród 208 osób, było 25 pasażerów "na gapę". - Trzeba jeszcze wyjaśnić, jak się tam dostały - dodał.
Później okazało się, że jeden z pasażerów, mimo że wykupił bilet, nie wszedł na pokład. Tym samym liczba pasażerów została zrewidowana do 207 osób. Zmniejszono również liczbę uratowanych do 78 osób. To oznacza, że we wraku spoczywającym na głębokości 20 m, który miał być podniesiony z dna Wołgi jeszcze w poniedziałek, pozostaje wciąż około 80 ciał.
- Niestety po dokonaniu oględzin statku można powiedzieć, że praktycznie nie ma nadziei na znalezienie żywych ludzi - mówił także Szojgu.
Awaria silnika czy przeciążenie?
Szojgu zaznaczył na spotkaniu z prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem, że statek był przeciążony. Niezależnie od ewentualnego braku licencji, statek był przeznaczony do przewozu najwyżej 140 osób.
Do katastrofy wycieczkowca "Bułgaria" doszło w niedzielę na Wołdze, w Republice Tatarstanu, na południu Rosji. Według rosyjskich mediów statek wypłynął z portu w Kazaniu z niesprawnym lewym silnikiem. Śledczy dodali, że otwarte iluminatory mogły wpłynąć na szybsze zatonięcie statku. Informowano także, że statek był przechylony na prawą burtę - możliwe, że paliwem napełnione zostały tylko zbiorniki po prawej stronie, albo że nie opróżniono zbiorników kanalizacyjnych.
Organizator rejsów jest jednak zdania, że zawiniła przede wszystkim zła pogoda - w niedzielę na Wołdze rozpętała się burza, padał ulewny deszcz. Świadkowie mówią, że woda z ulewy dostawała się do wnętrza statku przez przerdzewiałe pokłady. Statek miał najpierw przechylić się na prawą burtę, a następnie zatonąć w ciągu zaledwie dwóch-trzech minut.
Rozbitków na pokład podjęła przepływająca w pobliżu "Arabella". Świadkowie mówią jednak, że dwa inne statki nie zatrzymały się, by pomóc, mimo rozpaczliwych prób ich zatrzymania.
Część ludzi nie zdołała uratować się z tonącej "Bułgarii", bo wyjścia awaryjne były zamknięte bądź zaspawane. CZYTAJ WIĘCEJ O STANIE TECHNICZNYM STATKU
Statek rocznik 1955
"Bułgaria" to dwupokładowy statek motorowy zbudowany w roku 1955 w Czechosłowacji.
Zdaniem ministerstwa transportu, jednostka pomyślnie przeszła przegląd techniczny 15 czerwca tego roku i nadawała się do dalszej eksploatacji. Władze podały też, że była wyposażona w niezbędny sprzęt ratunkowy - 5 tratw ratunkowych dla 120 osób, 2 łodzie dla 36 osób, a także 165 kamizelek ratunkowych dla dorosłych i 12 dla dzieci.
Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew ogłosił 12 lipca dniem żałoby w całym kraju. Zlecił też skontrolowanie wszystkich jednostek wodnego transportu pasażerskiego. - Trzeba ocenić sytuację i zlecić lub przeprowadzić niezbędny remont kapitalny tym, którzy posiadają statki, albo wycofać je z eksploatacji, jeśli się nie nadają - podkreślił.
Źródło: APTN, Reuters, newsru.com, Ria Novosti, PAP