Wycieczkowiec "Carnival Magic" musiał przerwać rejs do Meksyku i Belize i jest w drodze powrotnej do USA ponieważ na pokładzie znajduje się pasażer z Teksasu, który mógł mieć kontakt z próbkami zmarłego na ebolę w Dallas Liberyjczyka - poinformował w sobotę armator.
Pasażer, który wszedł na pokład wycieczkowca w porcie Galveston, w Teksasie 12 października, aby wziąć udział w siedmiodniowym rejsie jak ustalono jest pracownikiem szpitala w Dallas, w którym zmarł pochodzący z Liberii Thomas Eric Duncan.
Władze USA wyjaśniły, że w momencie rozpoczęcia rejsu pasażer nie wiedział o wydaniu przez Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorobom (CDC) zarządzeń o obserwacji wszystkich osób, które - nawet pośrednio - mogły mieć kontakt z Duncanem.
Pasażer jak wyjaśniono w komunikacie - "mógł brać udział w badaniu próbek płynów ustrojowych" Duncana. Nie wykazuje on jednak żadnych oznak zakażenia i wkrótce upłynie mu 21-dniowy okres inkubacji wirusa eboli. Jednak dobrowolnie poddał się izolacji, wraz z towarzyszącą mu osobą, na pokładzie statku.
Zarówno władze Meksyku jak i Belize, z obawy przed ebolą, odmówiły wycieczkowcowi prawa zawinięcia do portu. "Carnival Magic" spodziewany jest w Galveston w niedzielę.
W USA boją się eboli
W USA zapanował strach przed ebolą po tym jak wirusem zaraziły się dwie pielęgniarki, które opiekowały się Duncanem. Liberyjczyk Thomas Eric Duncan był pierwszym pacjentem, u którego zarażenie zdiagnozowano dopiero w USA, a nie w kraju Afryki Zachodniej, gdzie obecnie panuje epidemia eboli. Zmarł 8 października.
Biały Dom jest ostro krytykowany przez Kongres za niedostateczne - zdaniem kongresmenów - kroki podejmowane aby zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa, który zabił już prawie 4500 osób w Afryce Zachodniej.
Autor: kło//kdj / Źródło: PAP