Woził pasażerów i zabijał. Uber broni się przed zarzutami


Firma Uber poinformowała, że nie zamierza zmieniać sposobu weryfikacji przyjmowanych w USA do pracy kierowców po tragicznych wydarzeniach z weekendu. W nocy z soboty na niedzielę jeden z jej pracowników pomiędzy kolejnymi zleceniami strzelał do przypadkowych przechodniów, zabijając sześć osób i poważnie raniąc dwie inne.

Sprawca strzelanin został zatrzymany po trwającej 7 godzin masakrze - okazał się nim 45-letni mieszkaniec Kalamazoo Jason Brian Dalton, kierowca Ubera.

Uber to aplikacja komórkowa, która pozwala na zamówienie podwózki u zarejestrowanego kierowcy, co jest tańsze niż w przypadku zamówienia licencjonowanego taksówkarza.

Jak się okazało, w przerwach pomiędzy zleceniami na wożenie pasażerów strzelał on do przechodniów z okna samochodu, zabijając 6 osób i poważnie raniąc 2 inne.

"Bardzo dobre komentarze"

Firma Uber poinformowała, że nie zamierza zmieniać sposobu weryfikacji przyjmowanych kierowców. Dodano, że Jason Dalton otrzymywał "bardzo dobre komentarze" od swoich klientów.

- Nie było żadnych ostrzeżeń, że może dojść do czegoś takiego - powiedział przedstawiciel Ubera, Joe Sullivan.

"Wszyscy partnerzy Ubera są dokładnie sprawdzani jeszcze zanim rozpoczną użytkowanie platformy. Weryfikacja partnerów polega nie tylko na sprawdzeniu ich wykroczeń drogowych, ale wymaga także przedstawienia zaświadczenia o niekaralności. Firma Uber dokłada wszelkich starań, aby jak najdokładniej sprawdzić każdego, kto chce świadczyć swoje usługi (...), jednak żadna forma weryfikacji nie byłaby w stanie przewidzieć tragedii, która miała miejsce w Kalamazoo" - przekazała tvn24.pl przedstawicielka firmy.

Krytyka Ubera

Krytycy sposobu funkcjonowania firmy Uber twierdzą jednak, że weryfikacja kierowców jest niewystarczająca, a firma nie poznaje nawet osobiście przewoźników.

- Sprawdzanie przeszłości jest sprawdzaniem przeszłości. Nie pozwala na przewidywanie przyszłości - bronił się Ed Davis, doradca Ubera ds. bezpieczeństwa.

"Napastnik nie był wcześniej karany, dlatego też nawet najbardziej wymagające sposoby przebadania jego przeszłości (włączając w to także pobieranie odcisku palców) nie byłyby w stanie niczego więcej wykazać" - przekazała w informacji przesłanej tvn24.pl przedstawicielka Ubera.

"Nasze wewnętrzne procedury badania przeszłości kierowców polegają na bardzo dokładnym i profesjonalnym wglądzie w ich historię wykroczeń oraz możliwe problemy z prawem, które dyskwalifikują kandydatów do bycia partnerem Ubera. Usunięcie kierowcy z platformy tylko na podstawie osobistych i niczym niepodpartych odczuć co do ich osobowości nie jest możliwe. Dyskwalifikacja potencjalnego partnera musi być podparta dowodami i nie może być przeprowadzona bazując na uprzedzeniach" - podkreślała.

Autor: mm\mtom / Źródło: Reuters, PAP, tvn24.pl