Amerykańskie siły zbrojne toczą wojnę z dopalaczami. Rok po wydaniu przez wojsko USA zakazu wspomagania się dopalaczami, ponad połowa badanych żołnierzy oblewa testy na ich obecność w organizmie.
Amerykańskie wojsko w czerwcu 2010 roku wydało oficjalny zakaz posiadania i zażywania dopalaczy oraz "innych substancji zmieniających nastrój". Dozwolono poprawianie sobie samopoczucia jedynie alkoholem i tytoniem.
Dopalone wojsko
Testy na obecność zakazanych substancji w organizmach żołnierzy zaczęto przeprowadzać dopiero w marcu 2011 roku, po tym jak DEA (agencja zajmująca się zwalczaniem narkotyków w USA) zakazała na rok produkcji i sprzedaży pięciu konkretnych substancji chemicznych wykorzystywanych do produkcji dopalaczy.
Badania żołnierzy prowadzono jedynie na wniosek wojskowych śledczych. Dlatego współczynnik "oblanych" testów jest tak wysoki. Przeprowadzano je jedynie na osobach, które już były podejrzane o "dopalanie". Spośród 86 przebadanych lotników, 45 było po spożyciu zakazanej substancji. Adekwatnie wśród 242 żołnierzy sił lądowych, 164 oblało test. Spośród 183 marynarzy, 113 było po zażyciu.
Testy przeprowadzane są jedynie wyrywkowo, ponieważ jak mówią wojskowi, za mało wiadomo o dopalaczach, aby stworzyć ustandaryzowany test. Amerykańscy żołnierze muszą dwa razy do roku przejść badanie na obecność kokainy, heroiny, marihuany i amfetaminy. Wojskowi śledczy zapowiadają, że od "pojawienia się dopalaczy w Europie w 2008 roku" pracują nad standardowym testem i w przyszłości pobłażania nie będzie.
Źródło: airforcetimes.com
Źródło zdjęcia głównego: US Army