Pod koniec stycznia w świat poszła wiadomość, że Rosjanie chcą wybudować w Abchazji, separatystycznej gruzińskiej republice, nową bazę marynarki wojennej. Teraz abchaskie władze dodają do niej jeszcze dwie nowe rosyjskie bazy wojskowe.
- Wielkie narody powinny podjąć zobowiązania, by zabezpieczyć bezpieczeństwo małych krajów - oznajmił Garr Kupalba, abchaski wiceminister obrony. Dodał, że umowa z Moskwą może być zawarta na 25 lat, a jej załącznikiem ma być umowa o szkoleniu abchaskich oficerów w Rosji.
Rosjaniei i bez nowych baz są obecni w Abchazji, która na początku lat 90. uniezależniła się od Tbilisi, a w ostatniej sierpniowej wojnie z pomocą Rosjan jeszcze umocniła swoją niezależność.
W kurorcie Gudauta, gdzie ma powstać z kolei baza rosyjskiego lotnictwa, już działa wojskowy garnizon uzupełniony stacją radarową. Rosjanie patrolują też linię nieuznawanej przez świat - z wyjątkiem Rosji i Nikaragui - granicy abchasko-gruzińskiej.
Rosjanie zawiną do portów
Rosyjskie okręty patrolują też abchaskie wybrzeża. Jeśli zapowiedzi Abchazów się sprawdzą i dla nich znajdzie się miejsce w zbuntowanej republice. Mimo sprzeciwów NATO i Unii Europejskiej i porozumieniom rozejmowy Rosja-Gruzja, Suchumi oświadczyło, że już nie długo w Oczamczirze powstanie baza wojenna podnosząca zdolność operacyjną rosyjskiej floty na Morzu Czarnym.
Obecność Rosjan w Abchazji ma, oprócz oczywistego gwarantowania rosyjskich wpływów, jeszcze jeden cel. Jak przyznał abchaski wiceprezydent Raul Chadzimba, rosyjscy żołnierze mają zapewnić spokój w 2014 r. Igrzyskom Olimpijskim w Soczi, kilka kilometrów od abchaskiej granicy.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum TVN