Woda nie daje spokoju naszym południowym sąsiadom. W wyniku powodzi w Czechach i na Słowacji zginęły trzy osoby. Niewesoło jest też na Węgrzech, gdzie z powodu wielkiej wody, z domów zostało ewakuowanych około dwa tysiące osób.
Jak poinformowała słowacka telewizja TA3, znaleziono ciało 38-letniego mężczyzny, którego samochód został porwany przez wezbraną rzekę w mieście Vyszna Szebastova na Słowacji. Dwóch mężczyzn zatonęło natomiast w czeskich miastach Zlin (przy granicy ze Słowacją) i Brno.
Klęska żywiołowa
Stan klęski żywiołowej został ogłoszony na południowym wschodzie Czech. Według władz rosnący poziom wody w okolicach zagraża tam osunięciem się ziemi. - Istnieje realne zagrożenie wylania nieuregulowanych strumieni i zbiorników, a także osunięcia się ziemi na siedziby ludzkie - oświadczył rzecznik władz w Zlinie.
Posiedzenie rządu odwołał premier Słowacji Robert Fico, który pojechał na tereny dotknięte powodzią.
Musieli zostawić domy
Niewiele lepiej wygląda sytuacja na Węgrzech. Z dwóch miejscowości na północy Węgier, ewakuowano blisko dwa tysiące osób.
Na Węgrzech pada od miesiąca i na północy oraz północnym wschodzie kraju wystąpiły z brzegów praktycznie wszystkie rzeki, zalewając okoliczne budynki.
Rzecznik służb ratunkowych Gyoergy Szentes, zapewnił, że trwa intensywne umacnianie wałów. To jednak utrudniają ciągłe opady. - Tylko w ciągu ostatnich 24 godzin dostaliśmy ponad 1600 telefonów z prośbą o wypompowanie wody z domów i piwnic - powiedział w radiu komercyjnym Klubradio.
Na północnym wschodzie kraju zamknięto 60 dróg i 18 miejscowości jest czasowo odciętych od świata. W regionie ogłoszono alarm trzeciego stopnia, czyli najwyższy.
kj//mat
Źródło: PAP, tvn24.pl