Synku, trzymaj się, jesteśmy z tobą. Twoi przyjaciele są z tobą. Kochamy cię, czekamy na ciebie i zrobimy wszystko, żeby tylko cię uratować - mówi do kamery matka skazanego na śmierć za zamach w mińskim metrze Uadzisłaua Kawaliou, na tydzień przed jego egzekucją. Kobieta z córką i przyjaciółmi walczyła o życie syna skazanego jej zdaniem bez dowodów winy i swoje starania pozwoliła udokumentować reporterce "Superwizjera".
Do zamachu w mińskim metrze doszło 11 kwietnia 2011 roku. W jego wyniku zginęło 15 osób, a ponad 300 zostało rannych. Niecałą dobę po wybuchu prezydent Łukaszenka poinformował, że KGB złapało dwóch sprawców "zbrodni".
"Gdyby chociaż wiedział, co za siedzi"
- To jest jak uderzenie w tył głowy. Nie spodziewasz się tego, ale ono następuje - wspominała tamten dzień i wiadomość o zatrzymaniu syna matka skazanego Kawaliou, która znalazła się w szoku. Następujący potem proces trwający kilka miesięcy (od maja do 30 listopada 2011 roku), w którym jej syn oraz inny mężczyzna zostali skazani, wiązał się dla Lubou z codzienną walką o przekonywanie ludzi do tego, że Uadisłau jest niewinny.
Tydzień sfilmowany kamerą "Superwizjera" pełen jest spotkań i ciągłych prób ustalanie, jak można spowodować cofnięcie wyroku i ułaskawienie Uadzisłaua.
- Trzyma się, ale odrzucona apelacja trochę go podłamała - relacjonuje jedną z ostatnich rozmów z synem w więziennej celi Lubou przed kamerami. - Gdyby chociaż wiedział, za co siedzi. Przecież jest niewinny - dodaje i w rozmowie z koleżanką mówi, że syn "już dawno prosił o widzenie z adwokatem i pyta ją, kiedy on w końcu przyjdzie".
Europa i Polska pomogą?
Matka spotyka się z Ludmiłą Griaznową, obrończynią praw człowieka na Białorusi. Ta podnosi ją na duchu: - Napiszemy apel do każdego posła, całego parlamentu, że sąd nie przedstawił żadnego dowodu - mówi do kobiety.
Trzyma się, ale odrzucona apelacja trochę go podłamała. (...) Gdyby chociaż wiedział, za co siedzi. Przecież jest niewinny. Kawaliou - Superwizjer
- Sąd nie udowodnił winy mojemu synowi tak jak i drugiej osobie zamieszanej w tę sprawę, Dymitrowi Konowałowowi - potwierdza matka skazanego 25-latka, która ma pewność, że proces, w którym uczestniczył Uadzisłau był "wielkim kłamstwem". Jej zdaniem, "gdyby sąd na Białorusi był uczciwy i niezawisły, taki wyrok dla jej syna i drugiego oskarżonego by nie zapadł".
Równocześnie, do kobiet walczących o wolność dla skazanego docierają sprzeczne informacje. Matka, córka i koleżanki opowiadają sobie, że "ostatnie tygodnie" były dla mężczyzny rzekomo dobre, bo "dawali mu książki i wołowinę". Kobiety rozmawiające o tym zdają się w to wierzyć, uznając też, że "sprawa jest kontrolowana, bo dla Europy to jest przecież najważniejsze".
Również Griaznowa podkreśla w rozmowach w tamtym czasie, że "wiele zależy od prezydenta, ale też od Europy, od Polaków, od Radosława Sikorskiego, parlamentarzystów europejskich". - Tylko ich możliwość dialogu z Białorusią może powstrzymać wyrok śmierci - tłumaczy matce.
"To byli statyści"
Później kobieta sama pisze list do Łukaszenki z prośbą o ułaskawienie. "Teraz od pana i tylko od pana wszystko zależy. Robię to, co powinna zrobić każda matka" - zwraca się do niego Lubou.
- Gdy byłam w sądzie, widziałam tą bezczelność. Ten cyrk. To byli statyści, jakby nie było tam ludzi - wspomina z kolei jedną z rozpraw siostra Uadzisłaua, Tatiana Kozjar. - On nigdy nikomu niczego nie odmawiał, zawsze był dobry; spokojniejszy ode mnie i łagodniejszy - dodaje, mówiąc już o nim i przedstawiając go jako osobę nie pasującą do sali sądowej. Tatjana do ostatniego dnia też miała nadzieję "chociaż na ułaskawienie" brata.
W imieniu wszystkich matek
- O tym, kto żyje, a kto umiera decyduje Bóg, ale w naszym przypadku okazuje się, że o życiu i losie decydują ludzie mający władzę - powiedziała jednak w pewnym momencie Lubou. Kobieta chwilami zdawała się też wyczuwać, że walka o życie jej syna się nie powiedzie.
Jeszcze przed dostaniem wiadomości o jego śmierci powiedziała do kamery. - Proszę w imieniu wszystkich matek na Białorusi o to, by pan prezydent wprowadził moratorium na wykonywanie kary śmierci.
Z tego Aleksander Łukaszenka nie zamierza jednak zrezygnować. Białoruś jest ostatnim krajem w Europie, który dokonuje egzekucji. Wszystkie odbywają się przez rozstrzelanie.
Źródło: TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn