Ukraiński parlament powołał w czwartek komisję śledczą do zbadania wydarzeń w Iłowajsku koło Doniecka na wschodzie kraju, gdzie w ub. tygodniu żołnierze sił rządowych przez kilka dni wyrywali się z okrążenia rebeliantów i oddziałów armii Federacji Rosyjskiej.
Komisję powołano na zamkniętym posiedzeniu Rady Najwyższej, w trakcie którego deputowani zbierali także podpisy pod postulatem wprowadzenia stanu wojennego we wschodnich obwodach, gdzie trwają walki.
Posłowie zapowiedzieli, że na następnym posiedzeniu przyjmą uchwałę, w której zwrócą się o wprowadzenie stanu wojennego do prezydenta Petra Poroszenki. Posiedzenie to może odbyć się w przyszły wtorek.
Szukają winnych
Wcześniej w czwartek rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Andrij Łysenko oświadczył, że władze wojskowe ustalają straty poniesione w Iłowajsku, gdzie w ostatnich dniach sierpnia oddziały ochotnicze Ukrainy zostały otoczone i rozbite przez przeciwnika. Zapowiedział, że gdy tylko dane te zostaną zebrane, będą przedstawione opinii publicznej.
W środę przedstawiciel ukraińskiej armii Mychajło Łohwynow poinformował, że do Zaporoża na południowym wschodzie Ukrainy przewieziono ciała 87 ukraińskich żołnierzy, którzy zginęli w tzw. kotle iłowajskim. W poniedziałek ukraiński generał rezerwy i szef Centrum Wymiany Jeńców w Kijowie Wołodymyr Ruban podał, że m.in. po bojach pod Iłowajskiem do niewoli trafiło aż 680 ukraińskich żołnierzy.
"Kocioł iłowajski"
Siły ukraińskie w Iłowajsku zostały okrążone przez prorosyjskich rebeliantów i wojska Federacji Rosyjskiej. Kilka ochotniczych batalionów zdołało wyrwać się z kotła, jednak poniosły one ogromne straty. Władze nie ujawniają ich wielkości i mówią, że dane na temat zabitych i rannych zostaną opublikowane po zakończeniu operacji antyterrorystycznej. Media piszą, że w Iłowajsku mogły zginąć setki ludzi.
Autor: //gak / Źródło: PAP