Pracownicy korporacji taksówkarskiej nie mogli uwierzyć, że w samochód ich sieci uderzył samolot pasażerski - wynika z zapisu rozmowy, jaką firma udostępniła po katastrofie na Tajwanie. Taksówkarz informował też centralę, że jego pasażerka została uwięziona w aucie.
Do katastrofy doszło w środę. Samolot turbośmigłowy ATR 72-600 najprawdopodobniej - jak podaje agencja Kyodo - stracił prędkość tuż po starcie z lotniska Songshan w Tajpej. Samolot, spadając, minął o kilka metrów wysokie budynki, ale zahaczył skrzydłem o wiadukt, zniszczył jadącą nim taksówkę, a potem runął do rzeki.
Wypadek przeżyło tylko 15 osób z 58, które były na pokładzie. 12 pasażerów nadal jest poszukiwanych.
"Mój pasażer nie może wydostać się z samochodu"
W piątek korporacja Crown Taxi opublikowała zapis rozmowy taksówkarza z centralą zaraz po wypadku.
Samochód prowadził 52-letni Chou Hsi-tung, który chwilę wcześniej zabrał pasażerkę.
- Zabrałem pasażerkę na ul. Huandong i kiedy wjeżdżałem na drogę ekspresową, uderzył we mnie samolot - relacjonował mężczyzna w rozmowie z centralą.
- Samolot sterowany, tak? - zapytał dyspozytor. Mężczyzna wyjaśnił, że był to samolot pasażerski i że jego "samochód jest całkowicie zniszczony". Na chwilę zaległa cisza, a potem dyspozytor zapytał: - Są ranni?
Kierowca taksówki opisał całe wydarzenie i stwierdził: - Wszystko poszło do rzeki. Mój pasażer nie może wydostać się z samochodu. Samochód jest całkowicie zniszczony.
Rodzina też nie uwierzyła
"Taipei Times" podaje, że także rodzina początkowo nie uwierzyła taksówkarzowi, kiedy zadzwonił i powiedział o wypadku. - Wszystko w porządku. Mój samochód miał wypadek. Uderzył w niego samolot - miał poinformować najbliższych.
52-latek i pasażerka odnieśli wyłącznie niewielkie obrażenia z powodu rozbitej szyby samochodowej. Oboje trafili do szpitala.
Na zdjęciach po wypadku widać żółtego volkswagena z wgniecioną maską i dachem, mocno pogiętą karoserią oraz wybitymi szybami.
Autor: pk//gak / Źródło: CNN