Tysiące ludzi na ulicach. "Śmierć dyktatorowi"

Aktualizacja:

Irańska policja użyła w sobotę pałek, armatek wodnych i gazu łzawiącego, żeby nie dopuścić do manifestacji tysięcy zwolenników Mir-Hosejna Musawiego, kandydata reformatorów pokonanego w wyborach prezydenckich. Jak donosi Reuters, wcześniej zwolennicy Musawiego podpalili siedzibę zwolenników obecnego prezydenta Iranu - Mahmuda Ahmadineżada. Są kolejni zabici.

 
Tajna policja na motocyklach. W kółkach widać broń, którą mają ze sobą (iran.whyweprotest.net) iran.whyweprotest.net

To już ósmy dzień starć między policją a sympatykami opozycji. Na ulicach Teheranu rozstawiono tysiące policjantów i funkcjonariuszy po cywilnemu, których zadaniem jest niedopuszczenie do wieców.

 
Tysiące zwolenników Musawiego znów wyszło na ulice (iran.whyweprotest.net) iran.whyweprotest.net

Po południu policja starła się z ok. 3 tys. manifestantów, którzy próbowali dostać się na centralny Plac Rewolucji. Świadkowie informowali, że służby blokowały ludzi na chodnikach i przypierały ich do ziemi. Nad placem unosiły się chmury dymu. Uczestnicy protestu skandowali: "Śmierć dyktatorowi", "Śmierć dyktaturze". Wielu demonstrantów było ubranych na czarno na znak żałoby po ofiarach śmiertelnych zamieszek, których według oficjalnych danych było siedmiu. Czerń miała też symbolizować ukradzione - jak twierdzi opozycja - wybory.

Śmigłowce nad miastem, karetki na ulicach

W pobliżu placu, przed Uniwersytetem Teherańskim, zebrało się ok. 2 tysięcy ludzi. Policja użyła gazu łzawiącego i armatek wodnych, żeby ich rozpędzić. Według kolejnego świadka tysiące innych demonstrantów zgromadziły się na oddalonym o 4 km placu Wolności. Nad miastem latają śmigłowce, ulicami jeżdżą karetki pogotowia. Informatorzy agencji Associated Press powiedzieli, że do szpitali trafiło 50-60 zwolenników opozycji pobitych przez policję i prorządowe milicje.

Inni świadkowie informowali, że zwolennicy Musawiego podpalili budynek w południowym Teheranie, który zajmowali zwolennicy zwycięzcy wyborów, prezydenta Mahmuda Ahmadineżada. W tej samej części miasta policja strzelała w powietrze, żeby rozpędzić rywalizujących ze sobą zwolenników Musawiego i Ahmadineżada.

Co najmniej 2 osoby zginęły, a 8 zostało rannych w samobójczym zamachu niedaleko grobowca ajatollaha Ruhollaha Chomeiniego. Wśród ofiar jest też zamachowiec. Wcześniej irańska agencja Fars mówiła o 1 zabitym i 2 rannych.

Eksplozja miała miejsce niedaleko mauzoleum ajatollaha Ruhollaha Chomeiniego - zmarłego w 1989 roku politycznego przywódcy Iranu. To właśnie Chomeini proklamował w przed 30 laty powstanie pierwszego islamskiego rządu.

Protest zakazany

Władze już w piątek zapowiedziały, że nie wydały zgody na sobotnie protesty, a najważniejszy w kraju duchowny, Ali Chamenei, wezwał do ich zakończenia.

W związku z tym część zainteresowanych postanowiła się wycofać. Przed południem Agencja Reuters poinformowała, że partia jednego z przegranych kandydatów w wyborach, Mehdi Karoubiego, odwołała protest w irańskiej stolicy. - Ponieważ pozwolenie nie zostało udzielone, dzisiejszy wiec został odwołany - powiedział rzecznik partii Etemad-e Melli.

Z kolei państwowa telewizji donosiła, że grupa umiarkowanych duchownych związana z byłym prezydentem Mohammedem Khatamim także odwołała udział w proteście, zaplanowanym pierwotnie na godzinę 16:00 czasu miejscowego (13:30 czasu polskiego). W kolejnej w tym tygodniu demonstracji miał uczestniczyć Mir Hosejn-Musawi.

Nie musimy, ale przeliczymy

Wcześniej w sobotę Irańska Rada Strażników poinformowała, że w związku z podejrzeniami fałszerstwa podczas ubiegłotygodniowych wyborów prezydenckich przeliczy losowo wybrane 10 proc. oddanych głosów.

- Pomimo tego, że nie Rada Strażników nie jest do tego prawnie zobowiązana, jesteśmy gotowi do ponownego przeliczenia 10 procent głosów, wybranych na chybił-trafił, w obecności reprezentantów trzech pokonanych kandydatów - powiedział rzecznik Rady Strażników Abbasali Kadchodai. Dodał, że Rada ostateczną decyzję w sprawie wyników wyda w środę.

Sfałszowane wybory?

Według oficjalnych danych, wyborach prezydenckich przed tygodniem wygrał radykał Mahmud Ahmadineżad, który pokonał o prawie 30 proc. swego głównego przeciwnika, Mir-Hosajna Musawiego. Jednak zwolennicy Musawiego oskarżyli władze o fałszerstwa i przez cały tydzień wychodzili masowo na ulice, by przeciwko nim zaprotestować.

W sobotę Musawi wysłał do Rady Strażników Konstytucji list nalegając, by ta uznała wybory za nieważne. Zwrócił uwagę, że fałszowanie wyborów było "zaplanowane miesiące przed głosowaniem". Dlatego, biorąc pod uwagę wszystkie naruszenia wyborcze, "wybory powinny być unieważnione".

Media na cenzurowanym

W trudnej sytuacji znajdują się przedstawiciele zagranicznych mediów, którzy muszą bazować na doniesieniach uczestników demonstracji i Internecie. W związku z zakazem relacjonowania na miejscu wydarzeń, mają bardzo małe możliwości zweryfikowania docierających informacji.

Źródło: Reuters, tvn24.pl, PAP