Uliczne rozruchy, które wybuchły po zabójstwie popularnego radykalnego imama powiązanego z Al-Kaidą, paraliżują od poniedziałku Mombasę, drugie co do wielkości miasto Kenii, turystyczny kurort i jeden z najważniejszych portów wschodniej Afryki. We wtorek zginęły tam trzy osoby.
Szejk Rogo zginął w poniedziałek rano, zastrzelony w Mombasie we własnym samochodzie, którym wiózł do miasta żonę, ojca i kilkuletnią córkę. Jego zwolennicy uważają, że został zabity przez kenijskie służby specjalne lub oficerów CIA.
Na wieść o śmierci Rogo w Mombasie natychmiast wybuchły zamieszki. W poniedziałek zginęła jedna osoba, a kilkanaście zostało rannych.
Miasto w ogniu
We wtorek o świcie w Mombasie znów wybuchły zamieszki, a policja przez cały dzień toczyła uliczne wojny z demonstrantami. Dwaj policjanci i jeden cywili zginęli w wybuchu granatu, ciśniętego przez demonstrujących muzułmanów w kierunku policyjnej ciężarówki. Szesnastu policjantów zostało rannych. Wcześniej demonstranci ostrzelali policyjny konwój z karabinów maszynowych.
W mieście doszło też do grabieży sklepów i urzędów. W mieście już drugi dzień zamknięte są sklepy i targowiska. W poniedziałek wzburzeni muzułmanie spalili i zbezcześcili kilka chrześcijańskich świątyń, a wielu imamów w meczetach nawoływało, by w zemście za śmierć szejka atakować chrześcijan. Jednak we wtorek Najwyższa Rada Muzułmanów Kenii potępiła ataki na chrześcijan i obiekty ich kultu.
Rozruchy w Mombasie uwięziły w tamtejszych hotelach zagranicznych turystów. Barykady z płonących opon zablokowały drogę prowadzącą z lotniska do nadmorskich kurortów.
Kenijska policja zaklina się, że nie ma nic wspólnego ze śmiercią szejka, a we wtorek anonimowi oficerowie przekonywali, że zabójcom Rogo chodziło właśnie o wywołanie rozruchów i sprowokowanie wojny religijnej. Wyraźnie na to liczą radykalni islamiści z sąsiedniej Somalii. - Kenijscy muzułmanie powinni zrobić wszystko, by bronić wiary i stawić opór niewiernym - wezwali we wtorek somalijscy talibowie z organizacji Al-Szabab. Apelowali do muzułmanów, stanowiących jedną trzecią ludności 30-milionowej Kenii, by zbojkotowali przyszłoroczne wybory.
Wróg Zachodu
Pięćdziesięcioletni szejk Rogo zbierał w Mombasie pieniądze dla somalijskich talibów, a w kazaniach w swoim meczecie w Majengo wzywał wiernych, by wyruszali do Somalii na świętą wojnę przeciwko tamtejszemu rządowi, który wspierany przez USA, ONZ, Unię Afrykańską, a także wojska Etiopii i Kenii toczy wojnę przeciwko Al-Szabab. Szejk potępiał rząd Kenii, który jesienią posłał swoje wojska do Somalii.
W lipcu USA i ONZ wpisały 50-letniego szejka na czarną listę terrorystów. Poza sojuszem z powiązanymi z Al-Kaidą somalijskimi talibami Amerykanie podejrzewali szejka o utrzymywanie od lat znajomości ze ściganymi listami gończymi komendantami Al-Kaidy. Waszyngton uważał, że szejk maczał palce w zamachach na ambasady USA w Kenii i Tanzanii w 1998 r., gdy zginęło 224 osoby, a także w zamachach na izraelskich turystów w jednym z hoteli w Mombasie w 2002 r., gdzie zabitych zostało 15 osób. W 2005 r. kenijski sąd uznał, że z zamachem z 2002 r. szejk nie miał nic wspólnego, ale w styczniu policja aresztowała go pod zarzutem nielegalnego posiadania broni, amunicji i zapalników do bomb. Wyszedł z aresztu za kaucją. W lipcu policja oskarżyła go ponownie - tym razem o planowanie zamachów przeciwko kenijskim chrześcijanom, by sprowokować religijną wojnę.
Autor: mk//gak / Źródło: PAP