Jedna osoba zginęła, a co najmniej 10 zostało rannych wskutek wybuchu granatu w niedzielę rano w stolicy Kenii, Nairobi - podała miejscowa policja.
- Według naszych informacji jeden z uczestników mszy rzucił granatem, a następnie uciekł z kościoła - powiedział rzecznik kenijskiej policji. - Krzesła są porozrzucane, a podłoga jest we krwi - mówił Daniel Mutinda, przedstawiciel Czerwonego Krzyża w Kenii.
Był to już kolejny atak granatem w Kenii od października ubiegłego roku, gdy Kenia wysłała swe wojska do Somalii. To właśnie działająca na terenie tego kraju, powiązana z Al-Kaidą organizacja Al-Szabab była oskarżana o ostatnie zamachy.
Najkrwawszy atak został przeprowadzony w marcu na dworcu autobusowym w Nairobi. Zginęło wtedy dziewięć osób, a ponad 60 zostało rannych.
Na razie nikt nie wziął odpowiedzialności za niedzielny wybuch w kościele.
Pokonać Al-Szabab
Wojska kenijskie wkroczyły do Somalii w poszukiwaniu bojowników ruchu Al-Szabab, oskarżanego przez władze w Nairobi o porwanie w Kenii europejskich działaczek humanitarnych.
W odpowiedzi Al-Szabab ogłosił, że "Kenia pogwałciła prawa terytorialne Somalii, wkraczając na jej świętą ziemię" i wezwał "wszystkich Somalijczyków, by zjednoczyli się przeciwko żądnemu krwi wrogowi".
Źródło: PAP, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: u.s. army