Tysiące mieszkańców Tunisu protestowały w poniedziałek przeciwko kierowanemu przez islamistów rządowi. Do demonstracji doszło w dwa lata od obalenia prezydenta Zina el-Abidina Ben Alego i zapoczątkowania arabskiej wiosny w innych krajach regionu.
Przed siedzibą tunezyjskiego MSW w Alei Burgiby, w tym samym miejscu, w którym protesty dwa lata temu - 14 stycznia 2011 roku - zmusiły Ben Alego do ucieczki z kraju, zgromadziło się w poniedziałek około 8 tys. ludzi.
Nie dla dyktatury
Na transparentach widniały hasła: "Bez strachu, bez okropieństw, władza należy do ludu" i "Powstającej dyktaturze - nie! Dyktaturze religijnej - nie!".
W październiku w Tunezji wybory wygrała umiarkowanie islamistyczna Partia Odrodzenia (Ennahda).
W poniedziałek, wymachując tunezyjskimi flagami, ludzie skandowali: "Precz z Ennahdą" i "Gdzie jest konstytucja? Gdzie demokracja?".
W Alei Burgiby doszło też do kontrmanifestacji, w której około 2 tys. zwolenników rządu świętowało rocznicę rewolucji. Do starć nie doszło, a głównej arterii stolicy pilnowały setki policjantów w pełnym rynsztunku.
Rozczarowany naród
Tunezyjczycy w ostatnim czasie znowu wychodzą na ulice, obarczając rząd winą za brak sukcesów w polepszaniu warunków życia w kraju. Po rewolucji w kraju wzrosło bezrobocie. Pod koniec 2011 r. wynosiło 25 proc. W najbiedniejszych regionach, przy granicy z Algierią, wśród młodych ludzi wahało się między 30 a 40 proc.
17 grudnia w Sidi Bouzid demonstranci obrzucili pomidorami i kamieniami prezydenta Monsifa Marzukiego podczas uroczystości związanych z drugą rocznicą wybuchu rewolucji.
"Naród chce upadku rządu" - skandował tłum, powtarzając hasło rewolucji, która rozpoczęła się od samopodpalenia w tej miejscowości ulicznego sprzedawcy Mohameda Buaziziego, któremu skonfiskowano stragan.
Autor: zś//bgr / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA