Prezydent Donald Trump odroczył na razie realizację ustawy o przeniesieniu ambasady USA z Tel Awiwu do Jerozolimy, aby "zwiększyć szanse" na wynegocjowanie porozumienia pokojowego między Izraelem a Palestyńczykami - poinformował w czwartek Biały Dom.
"Prezydent wielokrotnie potwierdził swój zamiar przeniesienia ambasady - głosi komunikat Białego Domu. "Otwartą kwestią nie jest to, czy się to zdarzy, a jedynie to, kiedy do tego dojdzie".
Przedstawiciel administracji Trumpa powiedział agencji Reutera, że prezydent nadal zamierza się wywiązać ze swej wyborczej obietnicy, zgodnie z którą amerykańskie przedstawicielstwo ma zostać przeniesione do Jerozolimy, ale nie zdecydował jeszcze w jakim terminie podejmie tę decyzję.
W istocie Trump obiecał w ubiegłym roku, że przeniesie ambasadę, jednak teraz postanowił kontynuować politykę swych poprzedników, którzy co sześć miesięcy odraczali wprowadzenie w życie stosownej ustawy - komentuje Reuters.
Kolejni prezydenci co pół roku odraczają decyzję
Ustawa o Ambasadzie w Jerozolimie (The Jerusalem Embassy Act) została przyjęta przez Kongres USA w październiku 1995 roku. Zobowiązywała ona rząd Stanów Zjednoczonych do przeniesienia swego przedstawicielstwa z Tel Awiwu do Jerozolimy najpóźniej do 1999 roku. Uznawała zarazem to miasto za "niepodzielną i jedyną stolicę Izraela".
W związku z obawami, że zagrozi to procesowi pokojowemu na Bliskim Wschodzie, kolejni prezydenci podpisywali rozporządzenia o czasowym odroczeniu realizacji ustawy.
Izraelski minister: czas skończyć z tą farsą
Premier Izraela Benjamin Netanjahu wydał w czwartek oświadczenie, w którym oznajmił, że "Izrael jest rozczarowany tym, że tym razem ambasada nie zostanie przeniesiona", jednak podkreślił, że cieszą go świadectwa przyjaznych uczuć, jakie Trump żywi dla jego kraju oraz determinacja prezydenta, by "ambasadę przenieść w przyszłości".
Minister energetyki Izraela i bliski doradca Netanjahu, Juwal Szteinic wyraził dobitniej niezadowolenie z decyzji Trumpa i uznał ją za ugięcie się Waszyngtonu pod presją krajów arabskich - podaje AP.
- Sądzę, że nadszedł czas, aby skończyć z tą farsą. Wszyscy uznają Jerozolimę za stolicę Izraela. Kiedy Trump tu przyjeżdża, jedzie do Jerozolimy, a nie Tel Awiwu - powiedział Szteinic w wywiadzie dla izraelskiego radia wojskowego.
Dodał, że pozostawianie zagranicznych ambasad w Tel Awiwie jest "poddawaniem się nieuczciwej presji Arabów i muzułmanów".
Spór o Jerozolimę
Ambasada USA znajduje się w Tel Awiwie jak większość zagranicznych placówek dyplomatycznych. Izraelczycy uważają Jerozolimę za swą stolicę, Palestyńczycy również roszczą sobie do niej prawo. Podkreślają, że zaanektowana przez Izrael Jerozolima Wschodnia ma być stolicą ich niepodległego państwa.
W czasie swej niedawnej wizyty w Izraelu i na Zachodnim Brzegu Jordanu Trump nie wspomniał o rozwiązaniu dwupaństwowym, które zakłada utworzenie niepodległego państwa palestyńskiego obok Izraela. Taki scenariusz preferuje znaczna część wspólnoty międzynarodowej, ale Trump w czasie kampanii wyborczej dystansował się od niego.
Ostatnie rozmowy między Izraelczykami a Palestyńczykami, w których mediatorem był ówczesny sekretarz stanu USA John Kerry, załamały się w kwietniu 2014 roku.
Autor: pk/sk / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia-CC-BY-3.0 | Krokodyl