Europoseł Paweł Kowal dostał zgodę ukraińskich władz na widzenie ze skazanym na cztery lata więzienia byłym szefem MSW Jurijem Łucenką i spotkał się z nim w piątek w areszcie śledczym w Kijowie, gdzie przetrzymywany jest opozycjonista. - Dla mnie i spotkanie z Julią Tymoszenko i dzisiejsze spotkanie z Łucenką było lekcją, jak być politykiem - powiedział przewodniczący delegacji Parlamentu Europejskiego.
W czwartek Kowal, przewodniczący delegacji Parlamentu Europejskiego ds. współpracy UE-Ukraina rozmawiał także z byłą premier Julią Tymoszenko. Skazana na siedem lat więzienia za nadużycia przy podpisywaniu przez jej rząd umów gazowych z Rosją, odsiaduje ona swój wyrok w żeńskiej kolonii karnej w Charkowie.
"W obecności naczelnika aresztu"
O trwającym ponad godzinę widzeniu z Łucenką Kowal poinformował tuż po jego zakończeniu. Polski eurodeputowany jest pierwszym politykiem UE, który widział się z Łucenką po tym, jak w lutym wydano na niego wyrok.
- Nasze spotkanie odbyło się w tzw. europejskiej sali aresztu śledczego, w obecności naczelnika aresztu. Rozmawialiśmy długo o polityce, o Ukrainie, o jego planach. Dla mnie i spotkanie z Julią Tymoszenko i dzisiejsze spotkanie z Łucenką było lekcją, jak być politykiem. Oni naprawdę mówili o Ukrainie, o procesie integracji europejskiej i bardzo mało mówili o sobie. Trzeba było ich właściwie naciągać, by opowiedzieli o swojej sytuacji w więzieniu i o tym, jak im można pomóc - powiedział Kowal.
Nasze spotkanie odbyło się w tzw. europejskiej sali aresztu śledczego, w obecności naczelnika aresztu. Rozmawialiśmy długo o polityce, o Ukrainie, o jego planach. Dla mnie i spotkanie z Julią Tymoszenko i dzisiejsze spotkanie z Łucenką było lekcją, jak być politykiem. Oni naprawdę mówili o Ukrainie, o procesie integracji europejskiej i bardzo mało mówili o sobie. Trzeba było ich właściwie naciągać, by opowiedzieli o swojej sytuacji w więzieniu i o tym, jak im można pomóc. Paweł Kowal
Europoseł podkreślił, iż wcześniej takie spotkania z więzionymi przedstawicielami ukraińskiej opozycji nie były możliwe. - Wyjaśniałem władzom, że odwiedzanie więźniów jest normalnym standardem, a zgoda na takie spotkania wyłącznie służy, a nie szkodzi reputacji Ukrainy w Europie - podkreślił.
Co dalej z uwięzionymi politykami?
Poproszony o skomentowanie informacji ukraińskiej opozycji jakoby władze w Kijowie zastanawiały się nad sposobami pozbycia się Tymoszenko i Łucenki z kraju, Kowal udzielił wymijającej odpowiedzi.
- Rozmawialiśmy także na ten temat, uzyskałem ich stanowisko, jednak sądzę, że publiczne komentowanie tej sprawy nikomu nie pomoże, a może wyłącznie skomplikować sytuację - zaznaczył.
Łucenko został skazany na cztery lata więzienia, gdyż uznano go za winnego sprzeniewierzenia funduszy państwowych i nadużycia władzy.
Władza pozbywa się konkurencji
Zarówno Łucenko, jak i jego była szefowa Tymoszenko, znani są jako zaciekli przeciwnicy obecnego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza. Oboje twierdzą, że to właśnie on inspirował śledztwa przeciwko nim oraz wyroki wydane przez kontrolowane przez władze sądy.
Umieszczając znanych opozycjonistów za kratkami ekipa prezydenta Janukowycza pozbyła się ważnych konkurentów politycznych, którzy mogli zagrozić rządzącym w wyznaczonych na październik wyborach parlamentarnych. Jako osoby skazane Tymoszenko i Łucenko nie mają prawa w nich kandydować.
Chcą się pozbyć problemu?
Opozycja ukraińska utrzymuje tymczasem, że władze nie poprzestaną na uwięzieniu swych przeciwników i najchętniej całkowicie pozbyłyby się tego problemu, na przykład zmuszając ich do opuszczenia kraju w celu leczenia.
Przyczyny dla takiego wyjazdu istnieją. Była premier od wielu miesięcy uskarża się na silne bóle kręgosłupa, przez które nie może się samodzielnie poruszać, zaś Łucenko, po miesięcznej głodówce, którą prowadził w ubiegłym roku w areszcie śledczym, nabawił się marskości wątroby.
Cios w relacje z UE
Uwolnienia dwójki opozycyjnych polityków domaga się m.in. Unia Europejska. Jej przedstawiciele coraz głośniej mówią, że jeśli Łucenko i Tymoszenko nie wezmą udziału w wyborach, nie dojdzie do podpisania i ratyfikacji parafowanej 30 marca umowy stowarzyszeniowej Ukraina-UE.
Zdaniem Brukseli Tymoszenko i Łucenko padli ofiarami wybiórczego stosowania prawa, a ich wyroki mają wymiar polityczny.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: maidan.org.ua