Holenderska żandarmeria bada, czy Umar Abdulmutallab, który próbował wysadzić w powietrze samolot Northwest lecącym z Amsterdamu do Detroit, miał wspólnika. Jednocześnie rodzina zamachowca wydała oświadczenie, w którym zapewnia, że już dwa miesiące temu zgłosiła zaginięcie mężczyzny.
Amerykańskie małżeństwo lecące tym samym samolotem, co podejrzany o próbę zamachu Umar Faruk Abdulmutallab, powiedziało mediom, że na lotnisku w Schiphol w Amsterdamie w piątek rano widziało z nim wysokiego, dobrze ubranego mężczyznę w wieku około 50 lat. Ich zdaniem niezidentyfikowany mężczyzna próbował namówić terrorystę, by pomógł mu przedostać się na pokład samolotu bez paszportu.
Sprawdzają wszystkie ślady
Obecnie nie mamy żadnych informacji, czy był tam jeszcze jeden mężczyzna. Sprawdzamy wszystkie wskazówki i informacje, które otrzymujemy
- Obecnie nie mamy żadnych informacji, czy był tam jeszcze jeden mężczyzna. Sprawdzamy wszystkie wskazówki i informacje, które otrzymujemy - oświadczył rzecznik żandarmerii. Chodzi m.in. o sprawdzenie przez policję i służby antyterrorystyczne nagrań z kamer przemysłowych i innych śladów.
Żandarmeria poinformowała wcześniej, że Abdulmutallab nie przeszedł kontroli paszportowej na lotnisku w Schiphol po tym, jak przybył z Lagos. Jednak jej rzecznik twierdzi obecnie, że jest mało prawdopodobne, aby mógł wejść na pokład samolotu bez pokazania paszportu.
Bilety za gotówkę
Z godziny na godzinę poznajemy coraz więcej szczegółów dotyczących terrorysty. Nigeryjskie władze podały w poniedziałek, że Umar Faruk Abdulmutallab bilet na lot 253 kupił za gotówkę w Ghanie, 8 dni przed zamachem. - Zapłacił za niego w biurze KLM w Akrze 2831 dolary i był to bilet powrotny z Lagos, przez Amsterdam do Detroit - poinformował szef Nigeryjskiego Zarządu Lotnictwa Cywilnego Harold Demure.
Nie wiadomo, co robił od kupna biletu do wylotu. Demure powiedział, że FBI oraz władze nigeryjskie traktują wiadomości na ten temat jako zastrzeżone. Zdradził jednak, że Abdulmutallab zgłosił się do odprawy jedynie z małym neseserem.
Zaginiony od dwóch miesięcy
Rodzina straciła kontakt z 23-latkiem, gdy ten studiował za granicą. Już dwa miesiące temu jego bliscy skontaktowali się ze służbami bezpieczeństwa i zgłosili jego zaginięcie.
"Jego (Umara- red.) ojciec, zmartwiony zniknięciem i zanikiem komunikacji podczas studiów za granicą, zgłosił sprawę nigeryjskim służbom bezpieczeństwa około dwóch miesięcy temu i niektórym zagranicznym agencjom około 1,5 miesiąca temu" - czytamy w oświadczeniu rodziny, wysłanym do mediów.
"Właśnie gdy oczekiwaliśmy na wyniki ich (służb) dochodzenia, dotarła do nas szokująca wiadomość ostatnich dni" - napisała rodzina.
Kupował tylko książki religijne
Duży artykuł na temat Abdulmutalla opublikował w poniedziałek nigeryjski "Daily Trust". Dziennik donosi, że na początku tego roku Abdulmutallab wyjechał na studia magisterskie do Dubaju. Dwa miesiące temu udał się jednak do Jemenu, mówiąc, że chce poprawić swój arabski. Już w czasie pobytu w Jemenie miał skontaktować się z rodziną i oświadczyć, że nie chce mieć z nimi nic wspólnego - poinformowała gazeta. Wtedy właśnie jego ojciec powiadomił amerykańską ambasadę w Abudży, że syn może stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa.
Przytacza też wypowiedzi znajomych 23-latka, które wskazują na jego religijny konserwatyzm. Jeden z nich, studiujący z Abdulmutallabem w Londynie, relacjonował, że odmawiał podawania kobietom ręki na powitanie, a gdy jego przyjaciele zatrzymywali się na ulicy, by porozmawiać z kobietami, odsuwał się.
Zdaniem "Daily Trust" pieniądze wysyłane mu przez zamożnego ojca Abdulmutallab wydawał praktycznie tylko na książki o tematyce religijnej, a resztę zwracał rodzinie. Młody mężczyzna nie poruszał tematów politycznych, dlatego nic nie wskazywało, że mógłby dopuścić się aktu terroru - pisze gazeta, cytując opinie jego znajomych.
Nieudany zamach
Umar Abdulmutallab, pochodzący z bogatej rodziny, w nocy z pierwszego na drugi dzień świąt Bożego Narodzenia próbował wysadzić w powietrze samolot linii Northwest z 300 osobami na pokładzie. Miał przy sobie około 80 gramów pentrytu - materiału wybuchowego.
Został jednak w ostatniej chwili powstrzymany przez jednego z pasażerów - holenderskiego reżysera Jaspera Schuringę.
Źródło: reuters, pap