Kiedyś dzielił ich mur, dziś mogą swobodnie spacerować między dawnymi granicami. Mieszkańcy Berlina nie zapominają jednak o swojej historii i miejscach, gdzie się toczyła.
- To był ugór. I zapomina się szybko, jak to było. To, co się widzi, to coś zupełnie nowego. To jest piękne - mówi jedna z mieszkanek Berlina.
Takich jak ona, dostrzegających zmiany, ale pamiętających o przeszłości, na ulicach Berlina nie brakuje.
Ze szwagrem przyjechaliśmy pod Bramę Brandenburską. Nawet weszliśmy na górę, byliśmy na tej bramie. Przy niej mur był spłaszczony ale szeroki, można było na nim stać. Bardzo dużo osób stało na nim i wiwatowało "ten mur musi być zniszczony, precz z murem". pan Jerzy
Także praktyczne efekty
Teren wokół muru, pusty i smutny przez 28 lat, w nocy z 9 na 10 listopada 1989 tętnił życiem i radością. Dla wszystkich, którzy brali udział w rozbiórce muru, było to doświadczenie wyjątkowe, rzutujące na całe życie.
Liczyło się jednak nie tylko obalenie symbolu. Życie niemców zmieniło się też bowiem z praktycznego punktu widzenia - otwarto granice. - To było dla mnie bardzo poruszające i piękne. Można było znowu podróżować bez dokumentów - mówi kolejna rozmówczyni TVN24.
Polacy wspominają
Nie tylko Niemcy wspominają jednak smutne czasy, gdy mur istniał i radość jego obalania. W mieście mieszkali przecież też m.in. Polacy. Jak pan Jerzy, który mieszkał w Berlinie zachodnim.
Dziś oglądając miasto, pamięta dokładnie którędy przebiegał mur. - Ze szwagrem przyjechaliśmy pod Bramę Brandenburską. Nawet weszliśmy na górę, byliśmy na tej bramie. Przy niej mur był spłaszczony ale szeroki, można było na nim stać. Bardzo dużo osób stało na nim i wiwatowało "ten mur musi być zniszczony, precz z murem".
Po drugiej stronie widzieli wschodnią część i wojsko pilnujące muru. - Parę osób spadło z muru na stronę NRD-owską. Zabrano ich, wylegitymowano, ale z powrotem ich na mur wsadzano, lub inną drogą przeprowadzano. Wracali na stronę zachodnią.
Potem stron już nie było.
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, EPA