Hillary Clinton podczas telekonferencji z darczyńcami, którzy finansowali jej kampanię, miała częściowo przypisać swoją porażkę w wyborach prezydenckich dyrektorowi FBI Jamesowi Comeyowi. Zdaniem Clinton jego listy do Kongresu w sprawie afery mailowej podcięły skrzydła kampanii na ostatniej prostej - podają amerykańskie media.
Clinton tłumaczyła przyczyny swojej porażki w czasie 30-minutowej telekonferencji z darczyńcami. Nie była ona otwarta dla prasy, jednak jeden z uczestników miał zdradzić kluczowe punkty dziennikarzom.
Cios na ostatniej prostej
Według Clinton decyzja dyrektora FBI Jamesa Comeya o wznowieniu dochodzenia w jej sprawie na 11 dni przed wyborami prezydenckimi z powrotem wywołała kontrowersje i nie pozwoliła jej zamknąć kampanii optymistycznym akcentem - podają media.
Comey poinformował wówczas Kongres o odnalezieniu nowych maili, które - jak mówił - mogą mieć związek z używaniem przez Clinton prywatnego serwera w czasie gdy pełniła funkcję sekretarz stanu (2009-2013).
Zostały odnalezione w czasie niezwiązanego ze sprawą Clinton śledztwa dotyczącego byłego kongresmena Anthony'ego Weinera, męża najbliższej współpracownicy kandydatki demokratów Humy Abedin. Weiner, który pogrzebał swoją karierę polityczną z powodu zamiłowania do wirtualnych znajomości z silnym podtekstem erotycznym, obrał sobie za cel nieletnią dziewczynę. Znalazł się w związku z tym pod lupą nowojorskiej policji i FBI. Na jego laptopie znaleziono tysiące maili Humy Abedin z czasów, gdy pracowała razem z Clinton w departamencie stanu.
Złożona porażka
Clinton miała mówić, że jej porażka jest nie tylko efektem afery z udziałem FBI. - Istnieje wiele powodów niepowodzenia tych wyborów - zaznaczyła Clinton. Jednak działania Comeya miały być niezależne od niej i jej sztabu. Wywołały rosnące wątpliwości, które - choć były "bezpodstawne i nieuzasadnione" - doprowadziły do wyhamowania tempa kampanii.
W ocenie Clinton, najbardziej szkodliwy był drugi list dyrektora FBI, w którym na dwa dni przed wyborami poinformował Kongres, że nowe maile badane przez biuro nie zmieniły rezultatu poprzedniego dochodzenia. Potwierdził tym samym wcześniejsze stanowisko z lipca, że nie ma podstaw do postawienia byłej szefowej amerykańskiej dyplomacji zarzutów.
Drugi list miał jedynie wywołać złość zwolenników Trumpa, przekonanych o jej winie niezależnie od słów szefa FBI, co zmobilizowało ich do głosowania. Nie miał natomiast wpływu na wyborców nieprzekonanych.
Według wielu sondaży przeprowadzanych przed wyborami to Clinton miała większe szanse na wygraną w wyborach prezydenckich. Zwycięstwo Donalda Trumpa wywołało falę protestów na amerykańskich ulicach.
Autor: js,mk/ja / Źródło: nytimes.com, cnn