Do 98 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych wtorkowego trzęsienia ziemi w nowozelandzkim mieście Christchurch. Spośród 226 osób nadal uznanych za zaginione, wiele najprawdopodobniej nie żyje. Wśród nich jest 48 uczniów i pracowników jednej ze szkół. - Obecnie nie mamy kontaktu, ani nie słyszeliśmy o żadnej żywej osobie pod gruzami. Szukamy na ślepo - powiedział koordynator akcji ratunkowej.
Władze obawiają się, że ostateczna liczba ofiar kataklizmu będzie znacznie większa, bo z godziny na godzinę maleją szanse znalezienia pod gruzami żywych ludzi, mimo że do akcji ratowniczej przyłączyły się kolejne zagraniczne ekipy, m.in. z USA, Japonii, Wielkiej Brytanii i Tajwanu, wyposażone w najnowocześniejszy sprzęt.
- W sumie zabitych może być około dwustu. Liczba ofiar stale rośnie, nawet teraz gdy mówię te słowa - powiedział szef policji w Christchurch, David Cliff,
Szukają zaginionych w gruzach
Według policji 120 ciał może znajdować się w ruinach siedziby Canterbury Television, gdzie znajdowała się szkoła językowa. - Na liście zaginionych znajduje się sto nazwisk pracowników i uczniów tej szkoły, wśród których są także obcokrajowcy. Nie ma żadnych przesłanek, by sądzić, że pod gruzami są jeszcze żywi ludzie - stwierdził Cliff. Dodał, że kolejnych 20 ciał może znajdować się w ruinach katedry.
Na sporządzonej przez policję liście zaginionych jest 238 nazwisk. Prawdopodobnie są na niej także osoby, które po trzęsieniu wyjechały z miasta. Policja ma w czwartek ostatecznie zweryfikować te informacje.
Wstrząsy, które we wtorek nawiedziły to drugie największe miasto Nowej Zelandii, miały siłę 6,3 stopnia w skali Richtera. Straty materialne mogą sięgnąć nawet 12 mld dolarów nowozelandzkich, czyli ponad 6 mld euro.
Źródło: PAP, Reuters