140 szkół podstawowych w meksykańskim kurorcie Acapulco zastrajkowało zaledwie tydzień po rozpoczęciu roku szkolnego. Nauczyciele boją się porwań i napadów gangów narkotykowych, które wymuszają haracze.
Około 600 nauczycieli w położonych na wzgórzach dzielnicach nędzy w Acapulco oświadczyło, że są zastraszeni przypadkami porwań dla okupy oraz brutalnym wymuszaniem haraczu. 140 spośród 1400 szkół w Acapulco pozostało w poniedziałek zamkniętych.
Policja nie pomaga
Nauczyciele otrzymują pogróżki, żądania oddawania gangom połowy pensji. Wokół szkół ostentacyjnie jeżdżą samochody, z których otwartych okien wysuwają się kolby karabinów.
Policja, do której zwrócono się o ochronę i wysłanie wzmocnionych patroli do sześciu okręgów miasta zignorowała te prośby.
Wojna z narkotykowymi kartelami
Wojna przeciw narkobiznesowi, która toczy się w Meksyku od lat, a od 2006 roku przybrała charakter totalnej ofensywy, nie przyniosła na razie pożądanych rezultatów, nakręciła jednak spiralę przemocy i rozpętała krwawe walki między kartelami oraz pomniejszymi gangami o terytoria i dochody, które nie pochodzą z handlu narkotykami, jak wymuszenia i okupy.
Acapulco położone na zachodnim wybrzeżu nad Pacyfikiem i Ciudad Juarez przy granicy z USA, to miasta, które szczególnie dramatycznie "wciągnął wir przemocy" - pisze AP.
Ucierpiało zwłaszcza Ciudad Juarez, którre stało się jednym z najbardziej niebezpiecznych miast świata, z powodu terytorialnej wojny pomiędzy kartelami Juarez i Sinaloa, które walczą o trasy przemytu narkotyków do USA. Od 2008 roku w Juarez zginęło ponad 6 000 osób.
W obydwu miastach porwania i morderstwa są niemal na porządku dziennym, a do grup zawodowych, od których kartele wymuszają tam haracze dołączyli właśnie nauczyciele.
Źródło: PAP