W drugim czytaniu, podobnie jak w pierwszym, Duma Państwowa przyjęła pakiet poprawek do konstytucji. Rozpatrzenie pakietu odbywało się przy zastosowaniu "szczególnej procedury", którą usprawiedliwiono tym, że projekt jest "specjalny". Jeśli poprawki przejdą w trzecim czytaniu - Duma wydłuży kadencję prezydenta.
Ostatnie słowo deputowani powiedzą w piątek, choć wydaje się, że zmiana scenariusza, za którym opowiada się prezydent Dmitrij Miedwiediew jest mało realna.
By prezydent miał więcej czasu na reformy
W pierwszym czytaniu rosyjscy parlamentarzyści przegłosowali pakiet zdecydowaną większością.
Zgodnie z propozycją samego Dmitrija Miedwiediewa, od przyszłej kadencji służba rosyjskiego prezydenta ma trwać sześć lat, nie jak dotąd cztery. W uzasadnieniu Kremla czytamy: "wydłużenie kadencji pozwoli prezydentowi Federacji Rosyjskiej i Dumie Państwowej nie tylko określić kierunki dalszego rozwoju kraju i rozpocząć urzeczywistnianie wytyczonych celów, ale też pod wieloma względami zrealizować plany podczas jednej kadencji".
Bunt na prawicy
Już pojawiły się głosy krytyki, a nawet bunt. Znany z krewkiego charakteru Władimir Żyrynowski, wiceprzewodniczący Dumy i lider Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji (KPRF) domagał się siedmioletniej prezydentury i likwidacji Rady Federacji, wyższej izby parlamentu. Na znak protestu posłowie KPRF nie uczestniczyli w głosowaniu nad pakietem.
"Szczególna procedura"
Duma rozpatrywała pakiet bez tablicy poprawek, co przewodniczący Komisji ds. Ustawodawstwa Konstytucyjnego Władimir Pligin wyjaśnił "szczególną procedurą" obowiązującą w przypadku "specjalnych projektów".
Putin prezydentem w 2009 r.?
W opinii wielu analityków politycznych o sprawne reformowanie kraju Miedwiediewowi raczej nie chodzi. Zmiana ma po prostu utorować drogę obecnemu premierowi Władimirowi Putinowi z powrotem na Kreml. Według rosyjskiego dziennika "Wiedomosti" strategię opracował doradca Putina Władisław Surkow. Rzecznik Putina oficjalnie jednak zaprzecza takiej interpretacji, a sugestie o chęci powrotu Putina na Kreml nazywa "pozbawionymi podstaw".
Źródło: PAP