Syryjska armia stoi pod Aleppo. Rebelianci czekają na atak


Syryjska armia reżimowa skoncentrowała ok. 20 tys. żołnierzy w okolicach miasta Aleppo, gospodarczej stolicy kraju, o którą od 20 lipca trwają walki z siłami rebelianckimi. W oczekiwaniu na decydującą bitwę na miejsce wysłano myśliwce, śmigłowce i artylerię.

Jak poinformowały w niedzielę syryjskie źródła bezpieczeństwa, "armia jest gotowa na decydującą ofensywę, ale czeka na rozkazy". Inny ważny przedstawiciel sił bezpieczeństwa oświadczył: - To, co dzieje się teraz, to tylko przystawka. Danie główne będzie później.

Walka o bramę. W mieście 2,5 mln osób

W położonym na północy Syrii mieście i jego okolicach już jednak słychać odgłosy walk. Siły reżimowe starają się wyprzeć rebeliantów z południowych i wschodnich dzielnic Aleppo. Rebelianci, którzy także zmobilizowali dodatkowe siły, poszerzają obszar znajdujący się pod ich kontrolą - twierdzi BBC.

Opozycja podała, że armia wykorzystuje czołgi, aby przedrzeć się przez dzielnice Salahedin i Seif al-Daula w głąb miasta. Dzielnica Salahedin, w której podobnie jak w ostatnich dniach toczą się zacięte walki, jest bramą prowadzącą do 2,5-milionowego miasta.

Państwowa telewizja poinformowała, że siły Baszara el-Asada zadały w Salahedinie i sąsiednich dzielnicach ciężkie straty rebeliantom, których określiła jako "terrorystycznych najemników".

Dżihadyści z całego świata

Tymczasem dwaj porwani w lipcu na północy Syrii zachodni fotoreporterzy, którzy spędzili tydzień w obozie dżihadystów, twierdzą, że część porywaczy pochodziła z Wielkiej Brytanii. - Było ich w sumie około 30, kilkunastu mówiło po angielsku, a dziewięciu z londyńskim akcentem - powiedział gazecie "Sunday Times" brytyjski dziennikarz John Cantlie.

Wraz z holenderskim fotoreporterem Jeroenem Oerlemansem został on 19 lipca uprowadzony na północy Syrii i uwolniony - jak twierdzą sami dziennikarze - tydzień później przez Wolną Armię Syryjską, grupującą głównie dezerterów z sił reżimowych.

Wkrótce po odzyskaniu wolności Oerlemans opowiadał, że w obozie dżihadystów "nie było żadnego Syryjczyka". Cantlie mówił w niedzielę w BBC, że "pochodzili oni z Pakistanu, Bangladeszu, Wielkiej Brytanii, Czeczenii".

Foreign Office zapewniło, że "traktuje bardzo poważnie informacje, według których wśród zagranicznych bojowników w Syrii są Brytyjczycy".

Cantlie relacjonował też w BBC, że kilka razy porywacze zawiązywali mu oczy i grozili śmiercią. - W pewnej chwili zaczęli nawet ostrzyć noże, żeby mnie ściąć. To było przerażające - powiedział.

Kosmonauta w Turcji

Także w niedzielę turecka agencja prasowa poinformowała, że do Turcji zbiegł pierwszy syryjski kosmonauta, 61-letni Mohammad Ahmad Faris, który poleciał na orbitę okołoziemską na pokładzie radzieckiego statku Sojuz w 1987 roku.

Przed ucieczką do Turcji Faris spotkał się w kwaterze Wolnej Armii Syryjskiej w Aleppo z rebelianckimi dowódcami i zadeklarował swą solidarność. Według różnych źródeł kosmonauta przedostał się do Turcji w sobotę lub niedzielę. Nie wiadomo, gdzie teraz przebywa, za kilka dni ma zorganizować konferencję prasową w Stambule.

Według tureckich mediów, Faris próbował wcześniej bezskutecznie trzy raz zbiec do Turcji, a dopiero czwarta próba okazała się udana.

Wzdłuż liczącej ponad 900 kilometrów granicy syryjsko-tureckiej przebywa w obozach ok. 45 tys. uchodźców z Syrii.

W wojnie domowej trwającej od lutego 2011 roku zginęło ok. 20 tys. ludzi.

Autor: adso//bgr/k / Źródło: PAP

Raporty: