Izraelscy dyplomaci przystąpili w niedzielę do bezprecedensowego strajku płacowego, oznaczającego sparaliżowanie działalności Ministerstwa Spraw Zagranicznych i wszystkich 102 ambasad Izraela.
Strajk zapowiedziano jako bezterminowy. Dyplomaci żądają podwyżki płac oraz rekompensat dla współmałżonków, zmuszonych do zrezygnowania z pracy zawodowej. Od 5 marca, gdy załamały się rozmowy płacowe, dyplomaci przystąpili już do tzw. strajku włoskiego, a teraz nasilili presję. Reuters odnotowuje, że ta akcja pracownicza może m.in. spowodować konieczność przełożenia planowanej na maj wizyty papieża Franciszka w Izraelu. - Całkowicie zamykamy biuro (MSZ) i misje zagraniczne - powiedział rzecznik resortu spraw zagranicznych Jigal Palmor, podkreślając, że w historii Izraela dochodzi do tego po raz pierwszy.
Strajk jest "nieodpowiedzialny"
Inny przedstawiciel tego resortu powiedział agencji Reutera: - Od tej chwili resort spraw zagranicznych nie istnieje.
Szef izraelskiej dyplomacji Awigdor Lieberman uznał strajk za "nieodpowiedzialny", mówił o "żałosnej decyzji" i o "utracie kontroli nad sytuacją" przez związek zawodowy dyplomatów. Rzecznik związku Jakow Liwne odpierał zarzuty, twierdząc, że to resort finansów chce "zniszczyć MSZ i izraelską dyplomację".
Autor: kg\mtom / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia | Michael Thaidigsmann