Przed sądem w Kijowie zostanie wznowiony proces Julii Tymoszenko, którą prokuratura pod koniec czerwca oskarżyła o zawarcie niekorzystnej dla Ukrainy umowy gazowej z Rosją. Byłej premier zarzuca się nadużywanie władzy i sprzeniewierzenie państwowych pieniędzy. Oskarżona twierdzi, że to element politycznej gry przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi i powtarza, że proces "nie jest i nie będzie uczciwy". Grozi jej 7 lat więzienia.
Była premier Ukrainy od początku nie zgadza się ze stawianymi jej zarzutami i twierdzi, że jest niewinna. Miesiąc temu, w czasie wstępnej rozprawy stwierdziła, że "sądy i prokuratura są w prywatnych rękach" i jej sprawa na wokandzie nigdy nie doczeka się sprawiedliwego rozwiązania.
Raz uniknęła już aresztu
Tymoszenko nie marnuje ani jednej okazji, by wygłaszać swoje zdanie w kwestii procesu. W środę przez chwilę wydawało się nawet, że skończy z tego powodu w areszcie. Prokuratura zażądała bowiem zatrzymania byłej premier za kratkami, uznając że zakaz wyjazdu z kraju, jaki zastosował wobec niej sąd jest "niewystarczający" i pozwala oskarżonej na "dalsze utrudnianie śledztwa".
Najważniejsza twarz opozycji w kraju wszystkie te argumenty uznaje za "wyssane z palca". To, że jest w bojowym nastroju widać zresztą za każdym razem, gdy pojawia się w sądzie. W czasie drugiej rozprawy, 6. lipca nazwała sędziego "potworem", za co została wyrzucona z sali.
"Część szerszego planu"
Julia Tymoszenko była główną konkurentką obecnego prezydenta Janukowycza w czasie wyborów prezydenckich na początku ubiegłego roku. Obecnie była premier jest największym krytykiem działań szefa państwa.
Jedna z przywódczyń pomarańczowej rewolucji z 2004 roku uważa stawiane jej zarzuty w sprawie zawierania kontraktów gazowych z Rosją w 2009 roku za motywowane politycznie i inspirowane przez samego Janukowycza w celu uciszenia opozycji.
Nowa umowa gazowa, która miała narazić ukraiński skarb państwa na ogromne straty przewidziała wzrost ceny 1000 metrów sześciennych gazu z 179,5 dol. do 450 dol., co obecny gabinet w Kijowie uważa za "niedopuszczalne". Byłej premier prokuratura zarzuca w związku z tą sprawą sprzeniewierzenie ponad 400 mln dolarów z państwowych funduszy oraz wyciąganie prywatnych korzyści z podpisanej umowy.
Julii Tymoszenko grozi siedem lat więzienia.
Źródło: PAP, tvn24.pl