Syryjskie siły bezpieczeństwa zabiły w sobotę dwóch demonstrantów, którzy usiłowali podpalić siedzibę partii Baas w mieście Latakia. W Darze policja gazem łzawiącym rozpędziła protest - podał świadek, na którego powołuje się agencja Reutera. Wcześniej w Darze tłum obalił pomnik byłego prezydenta kraju, zniszczono też wielki portret jego syna i obecnego przywódcy. W całym kraju tysiące żałobników wzięło udział w pogrzebach ofiar zastrzelonych podczas marszów i protestów.
Zastrzeleni manifestanci próbowali podpalić kwaterę główną rządzącej partii Baas - Partii Socjalistycznego Odrodzenia Arabskiego - powiedział agencji Reutera przebywający w Kairze aktywista ruchu praw człowieka, Ammar Kurabi. Wcześniej podawano, że siły bezpieczeństwa zabiły czterech demonstrantów.
Demonstranci domagający się wolności i zakończenia panowania korupcji, podpalili siedzibę partii Baas w Darze również w ubiegłą niedzielę. W sobotę, skandując hasła wolnościowe, zgromadziły się na głównym placu Dary.
"Lud chce upadku reżimu" głosiło hasło umieszczone na tablicy zatkniętej w gruzach obalonego w piątek w Darze pomnika byłego prezydenta Hafeza el-Asada. W piątek zniszczono tam również wielki portret jego syna, obecnego prezydenta Baszara el-Asada.
W Tafas tysiące żałobników wzięły udział w pogrzebie zabitego w piątek uczestnika protestu w Darze. Po pogrzebie podpalono siedzibę partii i posterunek policji.
Więźniowie polityczni zwolnieni z więzienia
W mieście Sanamein odbył się sobotę pogrzeb siedmiu osób, zastrzelonych podczas marszu, którego uczestnicy chcieli dojść do pobliskiej Dary i wesprzeć tam protestujących. Ludzie wznosili okrzyki, ale do przemocy nie doszło.
Doradczyni Asada, Busaina Szaaban, powiedziała, że Syria jest celem "projektu, w którym chodzi o zasianie wyznaniowego konfliktu".
Prezydent Asad wycofał w sobotę policję i żołnierzy z Dary oraz zwolnił 70 więźniów politycznych, usiłując załagodzić tym posunięciem protesty trwające od połowy marca, wymierzone przeciwko jego władzy.
Według syryjskiego działacza praw człowieka Abdul-Karima Rihawiego, władze w sobotę zwolniły 260 więźniów politycznych, w większości islamistów oraz 14 Kurdów. Rihawi nazwał to "pozytywnym krokiem" i wezwał do zwolnienia wszystkich zatrzymanych z powodów politycznych.
W protestach w całej Syrii w piątek zginęło w sześciu miastach i wsiach 15 osób. Syryjskie media państwowe opisywały piątkowe zajścia jako poważne starcia między uzbrojonymi bandami a siłami bezpieczeństwa.
Dramatyczne nagrania
W portowej Latakii zginęło według przedstawiciela władz syryjskich dwóch przechodniów zastrzelonych przez snajperów na dachach, a dwie osoby zostały ranne. Zaprzeczył on, by wojsko strzelało tam do protestujących. Według źródeł szpitalnych w Latakii zginęły dwie osoby, a dwie zostały ranne.
Nagranie umieszczone na Facebooku przez syryjskich działaczy pokazywało według nich zabitych i rannych w Latakii, przenoszonych przez ulicę przez młodych ludzi. Jeden z nich krzyknął: "To policja wojskowa". Inne nagranie, którego autentyczności nie udało się potwierdzić, umieszczone w serwisie YouTube pokazuje, jak na podłodze składane jest ciało zabitego z zakrwawioną twarzą.
W Latakii zaatakowane zostały też biura partii Baas - podał w sobotę syryjski uchodźca w Egipcie Ammar Kurabi, który stoi na czele syryjskiej organizacji obrońców praw człowieka. Według niego w piątek, kiedy siły wojskowe otworzyły ogień do protestujących w Latakii, zginęły cztery osoby.
Rozszerzenie się protestów na Latakię ma szczególne znaczenie, ponieważ miasto zamieszkują niemal w równych proporcjach sunnici, stanowiący w Syrii większość, i alawici, należący do odłamu islamu szyickiego. Alawici w Syrii zajmują większość stanowisk we władzach, alawitą jest też prezydent.
Spokojna sobota
Do pokojowego protestu w sobotę aktywiści wezwali przez internet ludzi we wszystkich syryjskich prowincjach. Wzywano, by poszli na pogrzeby "i nie wracali do domów".
W większości miast syryjskich panował w sobotę spokój.
W ubiegłą niedzielę demonstranci domagający się wolności i zakończenia panowania korupcji, oprócz siedziby partii Baas w Darze podpalili także gmach sądu i przedstawicielstwa dwóch operatorów telefonii komórkowej, w tym firmy Syriatel należącej do kuzyna prezydenta Asada.
Autorytarny prezydent Syrii, który 11 lat temu przejął władzę po swym ojcu, odrzuca apele o swobody polityczne i wtrąca do więzienia krytyków swego reżimu. Jego ugrupowanie jest u władzy od 1963 roku.
Źródło: PAP