Co najmniej osiem osób zginęło, a prawie 80 zostało rannych w następstwie silnej eksplozji samochodu pułapki w centrum Bejrutu. Wśród ofiar jest szef libańskiej agencji wywiadu. Zdjęcia z libańskiej stolicy dostaliśmy na Kontakt 24.
Do wybuchu doszło w piątek po południu w godzinach szczytu. Jak podał Reuters, zginął w nim wysoki rangą urzędnik państwowy, Wissam al-Hassan, który był szefem agencji wywiadu.
Motywy ataku, najbardziej krwawego w libańskiej stolicy od kilku lat, nie są jasne. Media odnotowują jednak, że do eksplozji doszło w czasie zaostrzonych tarć między libańskimi społecznościami wokół konfliktu w sąsiedniej Syrii.
Ostre tarcia
Bomba eksplodowała w chrześcijańskiej dzielnicy w pobliżu biura głównej prawicowej partii chrześcijańskiej Falanga Libańska, która zrzesza przeciwników reżimu syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada. Przywódca Falangi, Amin Dżemajel, potępił atak. - Niech państwo wreszcie nas chroni. Nie będziemy tolerować żadnego ociągania się w tej sprawie - oświadczył parlamentarzysta, którego brat został zamordowany w listopadzie 2006 roku. Dżemajel jest zdecydowanym oponentem Asada. Świadkowie informują o karetkach, które wywożą z miejsca zamachu zakrwawionych ludzi. Pobliskie budynki zostały silnie zniszczone. Nad miastem wznosiła się chmura czarnego dymu. Wybuchła panika. Szpitale apelują o oddawanie krwi dla rannych.
Trudna sytuacja w kraju
Liban jest niestabilnym krajem, gdzie od 1975 do 1990 roku trwała brutalna wojna domowa pomiędzy chrześcijanami a muzułmanami. Państwo do dzisiaj w znacznej mierze jest podzielone. Sytuacje kompilkuje silna anty-izraelska bojówka Hezbollah, która de facto sprawuje kontrolę nad dużą częścią południa Libanu.
W ostatnich miesiącach na wcześniejsze problemy nałozyła się jeszcze wojna domowa w Syrii, która "przelewa" się przez granicę z Libanem. Część libańskiego społeczeństwa aktywnie wspiera libijską rebelię, gdy na przykład Hezbollah stoi po stronie reżimu.
Do ostatniego zamachu bombowego w Bejrucie doszło w 2008 roku.
Autor: mk, jk/ja, mtom / Źródło: PAP, Reuters