Sarkozy oskarżony o szpiegowanie mediów


Francuski prezydent Nicolas Sarkozy po raz kolejny został oskarżony o nadzorowanie inwigilacji niektórych dziennikarzy. Pałac Elizejski i przedstawiciele rządu zdecydowanie odrzucają zarzuty tygodnika "Le Canard Enchaine".

W swoim środowym numerze tygodnik satyryczny "Le Canard Enchaine", który słynie z ujawnienia wielu afer, twierdzi, że szef państwa "osobiście" sprawuje nadzór nad śledzeniem przez policję dziennikarzy, którzy zajmują się niewygodnymi dla władz sprawami. Jak utrzymuje autor artykułu i redaktor naczelny pisma Claude Angeli, kiedy tylko jakiś dziennikarz jest na tropie afery niewygodnej dla prezydenta czy jego otoczenia, Sarkozy "nakazuje szefowi DCRI (francuskiego kontrwywiadu) Bernardowi Squarciniemi, aby "poddał go (dziennikarza) nadzorowi".

Grupa na dziennikarzy

Jako "dowód", gazeta cytuje anonimowe źródła w DCRI. I jak pisze, z woli Pałacu Elizejskiego powołano nawet specjalną "grupę", złożoną z byłych pracowników służb wywiadowczych, "zdobywającą billingi telefonów stacjonarnych i komórkowych dziennikarzy, którzy są obiektem szpiegowania".

Redakcja "Le Canard Enchaine" utrzymuje, że artykuł jest oparty na wiarygodnych źródłach i nie należy go uznawać za jeden z żartów, których nie brak na łamach tego satyrycznego pisma.

Pałac odrzuca

Pałac Elizejski odpiera zarzuty tygodnika i nazwał oskarżenia "Le Canard Enchaine" "całkowicie niedorzecznymi". Xavier Bertrand, sekretarz generalny prezydenckiej partii Unii na Rzecz Ruchu Ludowego (UMP) skomentował publikację jednym słowem: "banialuki".

Kolejne oskarżenia

Artykuł w "Le Canard Enchaine" jest kolejną publikacją na temat domniemanego szpiegowania mediów na polecenie prezydenta. W połowie września dziennik "Le Monde" zarzucił Pałacowi Elizejskiemu, że śledził jednego z dziennikarzy tej gazety, zajmującego się finansowo-polityczną aferą Woerth-Bettencourt, w którą zamieszany jest obecny minister pracy Eric Woerth. Konsekwencją tej sprawy było zwolnienie ze stanowiska "zdemaskowanego" przez służby wysokiego urzędnika w ministerstwie sprawiedliwości, który informował "Le Monde", zastrzegając sobie anonimowość.

Kontrwywiad ostatecznie przyznał, że śledził dziennikarza "Le Monde", choć zaprzeczył, by dostał takie polecenie z Pałacu Elizejskiego.

Źródło: PAP, lex.pl