Samolot spadł na dwa domy. Są ofiary

Zniszczenia utrudniają akcję poszukiwania ofiar

Co najmniej dwie osoby nie żyją po tym, jak mały samolot spadł na dwa domy w East Haven w amerykańskim stanie Connecticut. Ofiary to prawdopodobnie dwoje dzieci będące w jednym z domów.

Dwusilnikowy Rockwell International Turbo Commander 690B zarejestrowany na Billa Henningsgaarda, byłego pracownika Microsoftu, wystartował z lotniska Teterboro w New Jersey w piątek rano. Według jego brata, na pokładzie awionetki znajdowali się Bill i jego 17-letni syn.

Maszyna runęła kilka godzin później na domy, około pół kilometra od lotniska w East Haven. - Słyszałem ten samolot. Usłyszałem, jak leci w dół. Na początku myślałem, że to jakiś grzmot, ale niestety nie - powiedział jeden ze świadków Michael Quintiliani.

Jak poinformowała Federalna Administracja Lotnicza, pilotowi nie udało się pierwsze podejście do lądowania. Śledczy sprawdzają, czy to pogoda spowodowała wypadek. Podczas lotu padało.

Ciała pilota jeszcze nie odnaleziono

Dotąd spod gruzów wydobyto dwa ciała. - Udało nam się odnaleźć dwa ciała, ale to nie koniec naszej pracy. Jesteśmy w stałym kontakcie z portem lotniczym. Zbieramy też informacje rozmawiając z tymi, którzy znali tę rodzinę - powiedział gubernator Connecticut Dannel Malloy. Jak poinformował burmistrz East Haven Joseph Maturo, prawdopodobnie ciała należą do dzieci - w wieku roku i 13 lat, które w momencie wypadku były w jednym z domów. Drugi dom był pusty.

Zniszczenia utrudniają akcję odgruzowywania i poszukiwania ciał ofiar. - W piwnicy domu jest woda. Przez to nie możemy się tam dostać, by przeprowadzić dochodzenie i ustalić co dokładnie się stało - powiedział burmistrz Maturo.

Śledczy z Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) nie potwierdzają liczby śmiertelnych ofiar wypadku, podając że są doniesienia o nawet sześciu zabitych.

Autor: rf//bgr / Źródło: CNN, Foxnews