Rządu jedności narodowej nie będzie?


Prezydent Izraela Szimon Peres robi, co może, żeby doprowadzić do powstanie rządu jedności narodowej, który wyeliminowałby z rządzenia skrajną prawicę. Jego wysiłki mogą jednak pójść na marne.

Gabinet jedności narodowej jest konieczny "wobec wyzwań, jakie stoją przez Izraelem" - podkreśla prezydent w komunikacie swojej kancelarii. - Chcę uczynić dodatkowy wysiłek, aby przekonać partie do podjęcia współpracy w celu utworzenia szerokiego i stabilnego rządu - powiedział Peres.

W tym celu prezydent zaprosił do siebie na piątek oddzielnie lidera prawicy Benjamina Netanjahu i jego centroprawicową rywalkę Cipi Liwni. Netanjahu został zaproszony na godzinę 9.00 rano czasu polskiego, a Liwni ma się spotkać z prezydentem godzinę później.

Kadima wygrała, Likud chce rządzić

Wybory parlamentarne 10 lutego wygrała partia pani Liwni, Kadima, uzyskując w 120-osobowym Knesecie 28 mandatów, to jest o jeden więcej niż Likud. Jednak to właśnie przywódca Likudu, Netanjahu, jest w stanie zapewnić sobie w parlamencie poparcie 65 deputowanych.

Cipi Liwni byłaby skłonna wejść ze swą partią do rządu jedynie pod warunkiem, że ona stanie na jego czele. Tymczasem Awigdor Lieberman, przywódca partii Nasz Dom Izrael (15 deputowanych), wskazał prezydentowi Peresowi przywódcę najbliższej mu politycznie partii, Netanjahu, jako swego kandydata na szefa rządu.

Netanjahu ma też poparcie ugrupowań skrajnych - bloku Zjednoczenie Narodowe i Sefardyjska Partia Strażników Tory (Szas).

Skrajna prawica wejdzie?

Apel Peresa wychodzi właśnie naprzeciw intencjom Liebermana, który wyraził pragnienie, aby Netanjahu sformował "szeroki rząd" z udziałem trzech partii, które uzyskały najwięcej głosów: Kadimy, Likudu i Nasz Dom Izrael.

Jeśli pani Liwni odrzuci w piątek propozycję prezydenta Peresa, Lieberman nie wyklucza swej zgody na wejście do rządu ze skrajnymi partiami. Jak zauważają media, nie byłoby to po myśli Białego Domu, ponieważ te partie odrzucają wszelkie rozmowy z Palestyńczykami.

Źródło: PAP