Siły reżimu Baszara Asada nadal prowadzą działania zbrojne, mimo że minęła wyznaczona godzina wejścia w życie rozejmu - twierdzi syryjska opozycja. Potwierdzenie informacji oznaczałoby ostateczne fiasko planu pokojowego wynegocjowanego przez byłego sekretarza generalnego ONZ Kofiego Annana. W związku z sytuacją w Syrii i po starciach na granicy z Turcją szef MSZ Ankary przerwał wizytę w Chinach i wraca do kraju.
Jak twierdzi Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka siły reżimowe prowadziły we wtorek działania w prowincji Aleppo (Halab) na północy kraju. Nie ma też oznak, by wojsko wycofywało się z miast, co zakłada plan pokojowy, który miał wejść w życie wczesnym rankiem we wtorek.
- Czołgi ostrzelały okolice miasta Mareh w muhafazie Aleppo. Nad miastem przelatują również śmigłowce - powiedział agencjom szef londyńskiego Obserwatorium, Rami Abdel Rahman. Według niego starcia w tej okolicy między wojskiem wiernym Baszarowi el-Asadowi a rebeliantami wybuchły w nocy z poniedziałku na wtorek. Rahman zaznaczył, że "do tej pory nie zaobserwowano żadnego wycofywania się wojsk".
- Od rana Mareh jest ostrzeliwane przez czołgi i z innej ciężkiej broni - powiedział przez Skype'a jeden z rebeliantów, który znajduje się na miejscu. Do ostrzału miało także dojść w Hims, ale na pozostałym terytorium kraju panował spokój.
Zapalna granica
W nocy miało też dojść do wymiany strzałów na granicy Syrii z Turcją. Najprawdopodobniej syryjskie wojsko walczyło z dezerterami. W poniedziałek z Syrii ostrzelano obóz dla uchodźców położony tuż za granicą na terenie Turcji. Dwóch syryjskich uciekinierów zginęło, a co najmniej sześciu zostało rannych. Był to pierwszy tego typu atak, od kiedy w lecie ubiegłego roku rząd w Ankarze zdecydował się dać schronienie tysiącom syryjskich uchodźców.
Premier Turcji Recep Tayyip Erdogan powiedział we wtorek, że Ankara podejmie stosowne kroki, odpowiadając na naruszenie granicy. Może to też oznaczać decyzje, o których "nie chcemy myśleć", jak stwierdził złowrogo premier. Z powodu strzałów na granicy i niejasnej sytuacji co do planu pokojowego szef tureckiego MSZ przerwał wizytę w Chinach i zapowiedział powrót do kraju.
Tureckie władze zainstalowały obozy dla uchodźców z Syrii w trzech prowincjach graniczących z tym krajem, gdzie przed rokiem rozpoczęły się wystąpienia przeciwko prezydentowi Baszarowi el-Asadowi, które następnie przerodziły się w krwawą rewoltę. Obecnie w obozach tych przebywa blisko 25 tysięcy Syryjczyków, którzy uciekli z kraju przed falą przemocy i represji.
Zapewnienia i słowa
Przebywający z wizytą w Moskwie szef syryjskiego MSZ zapewnił, że wojsko wycofało się z szeregu miast. Wezwał też do przysłania do Syrii grupy międzynarodowych obserwatorów, którzy nadzorowali by wprowadzanie rozejmu.
Rozmawiający z ministrem Walidem al-Moualem szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow wezwał reżim do "bardziej zdecydowanego" wprowadzania w życie planu pokojowego Annana. - Wydaje nam się, że działania naszych kolegów mogłyby być bardziej aktywne - powiedział Rosjanin.
Ławrow dodał, iż jego syryjski odpowiednik zapewnił go o zaprzestaniu użycia broni w miastach, ale miał się nie odnieść do wycofania z nich żołnierzy, co jest niezbywalnym elementem planu pokojowego.
Trudna droga
Rzeczony plan pokojowy przewiduje wycofanie się syryjskich sił rządowych z miast i zaprzestanie walk. Zgodnie z zaakceptowanym przez reżim w Damaszku planem ONZ i Ligi Arabskiej do godz. 6 (godz. 5 czasu polskiego) miało nastąpić zawieszenie broni ze strony sił rządowych. Ten sam warunek w ciągu kolejnych 48 godzin ma spełnić opozycja.
Plan pokojowy opracowany przez wysłannika ONZ i Ligi Arabskiej Kofiego Annana poza ustanowieniem rozejmu między stronami konfliktu zakłada pomoc humanitarną dla ludności, wycofanie ciężkiej broni z dzielnic mieszkalnych oraz podjęcie rozmów na temat politycznego rozwiązania konfliktu.
Tymczasem w niedzielę władze Syrii zażądały pisemnych gwarancji, że rebelianci złożą broń zanim siły rządowe wycofają się z miast. Jeden z liderów rebeliantów ocenił, że to żądanie to "zasłona dymna", a reżim nie ma zamiaru wprowadzić w życie planu pokojowego. W ostatnich dniach siły rządowe wciąż ostrzeliwały miasta.
W trwającym ponad rok buncie części obywateli Syrii przeciw rządzącemu krajem reżimu Asada zginęło już według danych ONZ ponad dziewięć tysięcy ludzi. Władze podają, iż śmierć poniosły dwa tysiące żołnierzy i członków sił bezpieczeństwa, a za przemoc odpowiadają "uzbrojone gangi" i "terroryści".
Źródło: Reuters, BBC, PAP