Rosyjskie media: Polska złamała uzgodnienia


Rosyjska prasa zarzuciła Polsce, że nasz kraj złamał poczynione w Moskwie ustalenia dotyczące publikacji rozmów w kabinie Tu-154. Zdaniem rządowej "Rossijskiej Gaziety" Warszawa i Moskwa ustaliły, że nie będą rozgłaszać tych informacji do zakończenia oficjalnych badań.

"Wygląda na to, że premier Donald Tusk spełnił złożoną wcześniej obietnicę zapoznania społeczeństwa z tym, co faktycznie wydarzyło się na pokładzie samolotu Nr 101. W warunkach twardej przedwyborczej walki, która rozgorzała o najwyższy urząd w państwie, publikacja dokumentu (...) może zmienić polityczny układ sił w kraju i wpłynąć na preferencje wyborców" - konstatuje "Rossijskaja Gazieta".

(...) na każdej z 41 stron (stenogramu) widnieje adnotacja: "Nie podlega rozgłaszaniu". Na końcu umieszczono nawet przypis: "zgodnie z chicagowską konwencją ICAO dokument nie podlega rozgłaszaniu w innych celach, niż badanie wypadku". Jednak polskie władze uznały, że badaniom publikacja nie zaszkodzi. A być może nawet będzie sprzyjać. "Izwiestia"

"Niewykluczone, że te przyczyny skłoniły Warszawę do złamania uzgodnień z Moskwą i mimo wszystko podania dokumentu pod osąd społeczeństwa" - dodaje dziennik.

W podobnym stylu wypowiadają się "Izwiestia". Dziennik zaznaczył, że "na każdej z 41 stron (stenogramu) widnieje adnotacja: +Nie podlega rozgłaszaniu+". "Na końcu umieszczono nawet przypis: +zgodnie z chicagowską konwencją ICAO dokument nie podlega rozgłaszaniu w innych celach, niż badanie wypadku+. Jednak polskie władze uznały, że badaniom publikacja nie zaszkodzi. A być może nawet będzie sprzyjać" - wskazuje gazeta.

Fatalna decyzja prezydenta?

Odnosząc się do samej treści zapisu, "Rossijskaja Gazieta" odnotowuje m.in. zapis z godz. 10.30 (8.30 czasu polskiego) - przypisane dyrektorowi protokołu dyplomatycznego MSZ Mariuszowi Kazanie słowa: "Na razie nie ma decyzji prezydenta, co dalej robić".

"Najwyraźniej w tym momencie Lech Kaczyński podjął fatalną decyzję o lądowaniu. Kapitan potwierdza nawigatorowi, że otrzymano zgodę na zniżenie do wysokości kręgu" - pisze rządowy dziennik. "Na taśmie dalsze rozmowy kapitana samolotu z dyrektorem Kazaną są niezrozumiałe. Wszelako ewidentnie pilotom dano komendę, by spróbowali wylądować" - dodaje "Rossijskaja Gazieta".

Odpowiedzialność ponoszą wszyscy

Natomiast "Kommiersant" wybija, że opublikowany dokument dowodzi, iż "określoną część odpowiedzialności za katastrofę ponoszą nie tylko piloci samolotu, którzy wiedzieli o gwałtownie pogarszającej się pogodzie, lecz także wszyscy pozostali uczestnicy wydarzeń, w tym dowódca Sił Powietrznych Polski".

"Z zapisu rozmów wynika, że sytuacja awaryjna rozwijała się gwałtownie, i że stanowiła zaskoczenie, tak dla załogi Tu-154 i jego pasażerów, jak i dla służb naziemnych" - pisze gazeta.

Polityczna decyzja?

Również "Komsomolskaja Prawda" publikuje obszerne fragmenty stenogramu. Zapis z godz. 10.31 - wypowiedziane przez niezidentyfikowaną osobę słowa: +Podchodzi do lądowania+ ta wielkonakładowa gazeta interpretuje jako "polityczną decyzję".

Gazeta zwraca też uwagę na wypowiedziane o 10.34 przez niezidentyfikowaną osobę słowo: +Podwozie+. Zdaniem "Komsomolskiej Prawdy", wypowiedziała je ewidentnie osoba wyższa rangą od kapitana samolotu. "W przeciwnym razie, dlaczego wydała komendę wypuszczenia podwozia. Niewykluczone, że ten głos należał do dowódcy Sił Powietrznych Polski Andrzeja Błasika" - pisze dziennik.

"Komsomolskaja Prawda" cytuje dalej słowa: +Wkurzy się, jeśli jeszcze+ oraz: +Pół mili nam zostało+. "Załoga wykonuje ostatni, czwarty nawrót przed podejściem do lądowania. Niezidentyfikowany głos mówi równolegle, że jakieś manewry kogoś zirytują. Prawdopodobnie mówi o Lechu Kaczyńskim. Dalej załoga wypełnia wszystkie wymagane przy podejściu do lądowania czynności. Systematycznie rozbrzmiewa głos dowódcy Sił Powietrznych Błasika" - informuje gazeta.

Źródło: PAP, tvn24.pl