Jeśli rosyjska Duma zatwierdzi umowy z Abchazją i Osetią Południową - a nic nie wskazuje by nie miała tego zrobić - granic obydwu zbuntowanych republik będą strzec oficerowie Służby Granicznej Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji.
Według dziennika "Kommiersant" powołującego się na rosyjskie MSZ taką możliwość przewidują traktaty o przyjaźni, współpracy i wzajemnej pomocy, które Rosja zawarła z tymi zbuntowanymi prowincjami Gruzji.
"Kommiersant" podaje, że stosowne porozumienia z Suchumi i Cchinwali zostaną podpisane zaraz po tym, gdy Duma ratyfikuje układy z Abchazją i Osetią Płd.
W poniedziałek prezydent Dmitrij Miedwiediew przesłał te dokumenty do Dumy, prosząc, by deputowani ratyfikowali je w trybie pilnym. Wiceszef parlamentarnej komisji spraw zagranicznych Leonid Słucki nie wykluczył, że nastąpi to w najbliższy piątek. Parlamenty w Suchumi i Cchinwali już je ratyfikowały.
"Jeśli nie będą nas chcieli, odejdziemy"
Jak miałaby wyglądać w praktyce służba Rosjan na granicach separatystów? Cytowany przez dziennik dyrektor Departamentu WNP w MSZ Rosji Andriej Kielin przekazał, że granice Abchazji i Osetii Płd. na całej długości, w tym na odcinkach z Gruzją, będą strzeżone wspólnie przez rosyjskie oraz abchaskie i południowoosetyjskie służby. Dyplomata dodał, że wspólne będzie także finansowanie ochrony granic obu republik.
- Jeśli Suchumi i Cchinwali w jakimś momencie nie będą już chciały widzieć u siebie rosyjskich pograniczników i zapragną samodzielnie strzec swoich granic, to Rosjanie, naturalnie, odejdą - zapewnił Kielin.
Wcześniej Moskwa ogłosiła, że zamierza założyć na terytorium Abchazji i Osetii Płd. swoje bazy wojskowe. W obu republikach ma stacjonować po 3,8 tys. rosyjskich żołnierzy.
Źródło: PAP