"Rosjanie szkodzą sami sobie"


"Najgorszą szkodę z ożywiania historii w sowieckim stylu ponosi sama Rosja", pisze w artykule redakcyjnym brytyjski "Economist".

"Economist" krytycznie ocenia wystąpienie Władimira Putina na Westerplatte. Dziennikarze doceniają, że w przeciwieństwie do rosyjskich mediów premier nie obwinił Polski za rozpoczęcie II wojny światowej, ani nie obarczył winą za masakrę katyńską Niemców i przyznał, że wojna zaczęła się w 1939 r.

Jednak, ocenia tygodnik, to za mało. Zabrakło choćby potępienia paktu Hitler-Stalin. "Economist" dodaje, że wpisuje się to w politykę przywracania blasku stalinizmowi, co miało początek za prezydentury Putina.

Tygodnik przypomina w tym miejscu, że Putin swego czasu nazwał rozpad ZSRR największą geopolityczną katastrofą XX wieku. "Nic dziwnego, że niektórzy w Europie Wschodniej wyczuwają nowy martwiący rewanżyzm".

Rosjanie szkodzą przede wszystkim sobie

Ale taka polityk szkodzi przede wszystkim samej Rosji, podkreśla "Economist". Z jednej strony, piszą Brytyjczycy, "Kreml używa historii jako broni, by przekonać, że kraje Europy Wschodniej, które widzą przeszłość inaczej, są ukrytymi nazistami".

Z drugiej strony, dodają dziennikarze, "ta sama taktyka usprawiedliwia utratę wolności w domu jako cenę wartą do zapłacenia by obronić się przed wymyślonymi zewnętrznymi wrogami".

W porównaniu z czasami Borysa Jelcyna Rosja poczyniła wielki krok wstecz, podkreśla tygodnik.

Źródło: economist.com