Rosyjskie próby zastraszenia Kijowa i wpłynięcia na jego politykę wewnętrzną to "partacka polityka Rosji na własnym podwórku", pisze na łamach "Financial Timesa" ekspert waszyngtońskiego Instytutu Gospodarki Międzynarodowej im. Petera G. Petersona, Anders Aslund.
- Bez względu na to, jak wiele wysiłku wkłada Moskwa w sprawę ukraińskich wyborów, ma niewielkie szanse na osiągnięcie swych celów, czego dowiodła pomarańczowa rewolucja. Wbrew powszechnemu, błędnemu mniemaniu na Ukrainie nie ma bowiem rzeczywistego separatyzmu. Kreml przestał liczyć na Janukowycza, lidera z głównie rosyjskojęzycznej wschodniej Ukrainy, zdał sobie bowiem sprawę, że żaden poważny polityk ukraiński nie może być prorosyjski - pisze Aslund.
Według niego, niezrozumienie przez Rosję ukraińskiej polityki bierze się stąd, że "w przeciwieństwie do Rosji Ukraina jest demokracją". - Rosyjscy przywódcy sądzą, że zdołają "kupić" ukraińskich polityków, ale ci w ostatecznym rozrachunku muszą słuchać wyborców zamiast Moskwy, jeśli chcą zdobyć stanowisko - pisze ekspert.
I zauważa, że "to obce
W rezultacie narody postsowieckie usiłują rozwinąć stosunki z każdym z wyjątkiem Rosji. Kazachstan i Turkmenistan optują za eksportem gazu do Chin. Najwyraźniejszy jest zwrot Gruzji i Ukrainy ku Zachodowi, ale nawet Białoruś, największa rosyjska lojalistka, ma dość Kremla i szuka innych opcji Anders Aslund
Gazprom, neoimperializm, populizm
Szerszym problemem rosyjskiej polityki zagranicznej jest - jego zdaniem - to, że przywódcy na Kremlu nie wiedzą, jak postępować wobec swych postsowieckich sąsiadów. - Mają niejednorodne cele. Gazprom chce zmonopolizować dostawy, transport i sprzedaż gazu. Prywatni biznesmeni aspirują do powiększenia swych firm. Interesy w rolnictwie blokują import. Rosyjscy nacjonaliści obstają przy neoimperializmie, a populistyczni politycy próbują zdobyć popularność w kraju atakując sąsiadów - podkreśla Aslund.
Rosja sobie szkodzi, co zrobi Zachód?
- W rezultacie narody postsowieckie usiłują rozwinąć stosunki z każdym z wyjątkiem Rosji. Kazachstan i Turkmenistan optują za eksportem gazu do Chin. Najwyraźniejszy jest zwrot Gruzji i Ukrainy ku Zachodowi, ale nawet Białoruś, największa rosyjska lojalistka, ma dość Kremla i szuka innych opcji - ocenia Aslund.
Wniosek jest jeden: - Dla Zachodu wynika z tego taka konkluzja, że powinien nasilić wsparcie dla Ukrainy niezależnie od tego, kto wygra wybory. Na szczęście tak właśnie postępuje. Wiceprezydent USA Joe Biden dał to wyraźnie do zrozumienia podczas niedawnej wizyty w Kijowie, a Unia Europejska kontynuuje wysiłki integracyjne, między innymi poprzez planowaną umowę stowarzyszeniową o handlu - kończy ekspert.
Źródło: PAP