Rodzina Putina na "rodzinnym dworze" Berlusconiego

Aktualizacja:

Powiązania gospodarcze, interes narodowy, czy stosunki Unia - Rosja. Wszystko to blednie w obliczu wielkiej atencji, jaką darzą siebie premierzy Silvio Berlusconi i Władimir Putin. Rodzina tego drugiego co chwila wylatuje na Sardynię, gdzie na koszt Włocha odpoczywa, a Putin "przyciska" Gazprom, żeby płacił więcej inwestorom ze słonecznej Italii. "Wszystko, co dzieje się na niższych szczeblach jest tylko na pokaz", komentuje stan włoskiej dyplomacji ambasador USA w Moskwie, w maju 2009 i lutym 2010 roku - donosi portal WikiLeaks.

O ogromie powiązań biznesowych między obu krajami ma świadczyć stała obecność w ambasadzie Włoch w Moskwie reprezentantów koncernu energetycznego ENI.

Wakacje na koszt Berlusconiego

Jej główny przedstawiciel jest często nazywany "drugim włoskim ambasadorem na Rosję" - głosi depesza z 5 lutego 2010 r. wysłana przez jednego z włoskich dyplomatów.

"Osobiste relacje pomiędzy premierami Władimirem Putinem i Silvio Berlusconim to drugi z kluczowych elementów relacji Rosja-Włochy" - pisze dalej dyplomata. "Rodzina Putina na długie okresy odwiedza rodzinny dwór Berlusconiego na Sardynii na jego koszt. Włoscy dyplomaci cieszą się doskonałym dostępem do przedstawicieli rosyjskich władz. Gdyby Włochy przestały próbować moderować politykę państw europejskich wobec Rosji, to rząd ten musiałby najpewniej zmienić swe polityczne kalkulacje" - podsumowuje.

Jeden telefon i po sprawie

Niejako "w zamian" Putin oferuje Berlusconiemu pomoc, gdy ten tylko o nią poprosi. Za przykład potwierdzający tę tezę ma posłużyć przypadek sprzedaży Gazpromowi przez włoskiego giganta branży energetycznej, firmę EMI 20 proc. jej udziałów w firmie-córce Gazpromu – Gazpromneft. Gazprom nalegał na kupno akcji po cenie znacznie poniżej wartości rynkowej, ale ostatecznie po interwencji Berlusconiego u Putina zapłacił tę, zgodną z wartością rynkową.

Rodzina Putina na długie okresy odwiedza rodzinny dwór Berlusconiego na Sardynii na jego koszt. Włoscy dyplomaci cieszą się doskonałym dostępem to przedstawicieli rosyjskich władz. Gdyby Włochy przestały próbować moderować politykę państw europejskich wobec Rosji, to rząd ten musiałby najpewniej zmienić swe polityczne kalkulacje. Berlusconi-Putin w wikileaks

W rozmowach z amerykańskimi dyplomatami pierwszy sekretarz ambasady Włoch, Lorenzo Fanara powiedział też m.in., że "jego ambasada i włoski minister spraw zagranicznych często dowiadują się o rozmowach pomiędzy premierem Berlusconim i premierem Putinem dopiero po fakcie, z małą liczbą szczegółów i bez zarysu sytuacji". Wyraził frustrację związaną z „bezpośrednim kontaktem” między premierami, który czasami powoduje, że ambasada nie ma dostępu do informacji. Powiedział, że "jeśli są jakieś działania do podjęcia, sekretarz gabinetu instruuje ministerstwo spraw zagranicznych i ambasadę bez podawania szczegółów i zarysu sytuacji, odnotowując tylko, że Berlusconi i Putin zgodzili się co do niego" - czytamy w depeszy.

Wszystko "na pokaz"

Podsumowanie tak wyglądających relacji może więc być tylko jedno: "Wydaje się, że w najważniejszych kwestiach, rosyjsko-włoskie stosunki gospodarcze są kontrolowane przez dwóch premierów, którzy mają ze sobą bezpośredni kontakt, a także sprawują kontrolę nad niektórymi z największych majątków w gospodarkach obu krajów. W jakimkolwiek celu wykorzystują te majątki, prawdopodobnym jest, że nie robią tego bazując wyłącznie na kalkulacjach komercyjnych i tych dotyczących opłacalności. Zgodnie z tym, co przyznał nasz kontakt, wydaje się, że wszystko co dzieje się na niższych szczeblach jest tylko na pokaz" - kończy amerykański dyplomata.

Miedwiediew się stara, ale Putin wciąż "rozdaje karty"

W tym samym okresie, z końcem lutego 2010 roku z ambasady USA w Paryżu zostaje wysłana informacja dot. francuskich starań o wzmocnienie pozycji prezydenta Dymitrija Miedwediewa w Rosji.

"Dyskutując na temat porównywalnych wpływów prezydenta Miedwiediewa i premiera Putina, Galharague (zastępca dyrektora w departamencie Europy kontynentalnej we francuskim MSZ – red.) stwierdził, że Miedwiediew, którego instynktowne reakcje na wydarzenia w sposób jasny i znaczący różnią się od reakcji Putina, stara się tworzyć własne, niezależne od byłego prezydenta podstawy władzy. Jednocześnie, Galharague ocenił, że „władza nadal spoczywa w rękach Putina”.

W opinii amerykańskich dyplomatów powołujących się na rozmowy z Franuzami, to Putin, a nie Miedwiediew nieustannie żongluje i równoważy konkurujące ze sobą interesy wewnętrzne Rosji. Jako przykład, Galharague przytoczył reakcje rosyjskiego rządu na kryzys ekonomiczny. "Po tym, jak rząd starannie wypracował mechanizm podziału środków na pobudzenie gospodarki pomiędzy różnymi sektorami państwowymi i prywatnymi, Putin po prostu jednostronnie zadecydował, kto skorzysta z pomocy państwa."

Amerykanie podsumowują więc, że Putina bardziej interesują sprawy wewnętrzne kraju, tymczasem politykę zagraniczną chętnie zostawia Miedwiediewowi.

Oryginalna depesza.

O Polsce w depeszach WikiLeaks czytaj w specjalnym raporcie tvn24.pl

Źródło: tvn24.pl