Rice przybywa do Indii, by ratować pokój

Aktualizacja:

Relacje indyjsko-pakistańskie pozostają napięte. W środę do Delhi przybyła sekretarz stanu Condoleeza Rice, by złagodzić napięcie w regionie. - Musimy działać natychmiast i ze stanowczością - powiedziała szefowa amerykańskiej dyplomacji. - I Pakistan musi podjąć zdecydowane działania.

Ubiegłotygodniowa masakra w Bombaju grozi nie tylko pogłębieniem kryzysu polityczno-gospodarczego w rejonie, ale też fiaskiem amerykańskiej strategii, która miała doprowadzić do zwycięstwa nad talibami i al-Kaidą. Według Waszyngtonu bowiem, to właśnie dzięki współpracy i przyjaznym stosunkom na linii Nowe Delhi-Islamabad będzie możliwym zwalczenie ugrupowań terrorystycznych z Afganistanu, Pakistanu i Kaszmiru.

- To jest czas, w którym wszystkie kraje regionu muszą współpracować w walce z terroryzmem - mówił Robert Wood, rzecznik prasowy w Departamencie Stanu. - [Amerykańska sekretarz stanu - red.] Jedzie, żeby przedyskutować z rządem indyjskim, jak można lepiej współpracować w zwalczaniu ekstremizmów.

Pakistan nie wyda terrorystów

Tymczasem Islamabad zapowiedział, że nie wyda znajdujących się na indyjskiej liście terrorystów. - Nie ma dowodu, śledztwa, nic nie zostało przedstawione - mówił pakistański prezydent Asif Ali Zardari dla amerykańskiej stacji CNN. - Jeżeli mielibyśmy dowody, sądzilibyśmy ich przed naszymi sądami, na naszej ziemi (...)

Indie żądają przekazania 20 pakistańskich obywateli, uznawanych w Delhi za terrorystów, w tym Hafeeza Sayeeda - szefa działającej w Pakistanie grupy Lashkar-e-Toiba (Armia Poczciwych), mającej stać za krwawymi zamachami w Bombaju. Ta powstała w pierwszej połowie lat 80-tych organizacja, by pomagać afgańskim mudżahedinom w walce ze Związkiem Radzieckim, przynajmniej jeszcze do niedawna była sponsorowana przez pakistańskie służby specjalne ISI. Teraz Lashkar-e-Toiba aktywnie wspiera partyzantów, walczących o oderwanie Kaszmiru od Indii.

Islamabad bez związku z atakiem

W zapowiedzi programu "Larry King Live", Zardari wykluczył odpowiedzialność Pakistanu za ubiegłotygodniowy zamach. - Uważam, że to byli bezpaństwowcy, którzy działają w regionie - mówił we fragmentach wywiadu. - Oczywiście, że Pakistan, jako państwo, nie jest zamieszany. Jesteśmy także ofiarą. Ja jestem ofiarą, Pakistan jest ofiarą (...) i jest mi przykro ze względu na Hindusów. Potem podkreślił, że Lashkar-e-Toiba jest uznana w Pakistanie za organizację nielegalną.

W ciągu trzech dni walk w finansowym centrum Bombaju zginęło co najmniej 179 osób, a ponad 300 zostało rannych. Winą za atak terrorystyczny Delhi obarczyło swojego wschodniego sąsiada. Według indyjskich władz, nie tylko jedyny zatrzymany zamachowiec, ale wszyscy stojący za atakiem, byli właśnie Pakistańczykami - donosi CNN, powołując się na źródła w indyjskich służbach wywiadowczych.

Ci ludzie działają poza systemem. Działają, jak na przykład al-Kaida. (...) Już zaoferowałem Indiom pełną współpracę w związku z tym incydentem i zamierzamy współpracować. Asif Ali Zardari, prezydent Pakistanu

- Nie mamy żadnego namacalnego dowodu, że on [przetrzymywany zamachowiec - red.] jest Pakistańczykiem. Mam poważne wątpliwości, czy nim jest - powiedział Zardari.

Pakistan chce współpracy

- Ci ludzie działają poza systemem - tłumaczył pakistański prezydent. - Działają, jak na przykład al-Kaida. (...) Już zaoferowałem Indiom pełną współpracę w związku z tym incydentem i zamierzamy współpracować.

Tymczasem indyjskie ministerstwo spraw zagranicznych wezwało wysokiego komisarza Pakistanu, by poinformować go, że masakra w Bombaju "została przeprowadzona przez elementy, działające w Pakistanie". Indie ponowiły również żądanie ekstradycji grupy przywódców, którzy mieliby stać za zamachami na indyjski parlament w 2001 roku. Wówczas, oba posiadające broń atomową państwa znalazły się na krawędzi wojny. - Władze oczekują [od Pakistanu - red.] silnej akcji, wymierzonej w elementy odpowiedzialne za terrorystyczny atak, ktokolwiek to jest - czytamy w oświadczeniu indyjskiego resortu spraw zagranicznych.

CZYTAJ RAPORT O MASAKRZE W BOMBAJU

Źródło: cnn.com, tvn24.pl