Premier Włoch Matteo Renzi oświadczył, że nie jest zadowolony z wyników piątkowego, nieformalnego szczytu UE w Bratysławie. Jego zdaniem Unia jest wciąż daleka od stawienia czoła największym wyzwaniom.
Włoskie media zauważają, że w przeciwieństwie do kanclerz Niemiec Angeli Merkel i prezydenta Francji Francois Hollande'a Renzi nie jest usatysfakcjonowany rezultatami spotkania w kwestiach dotyczących wzrostu gospodarczego i migracji. Wyjaśnił, że dlatego odmówił udziału we wspólnej konferencji prasowej z przywódcami obu krajów.
Jak dodał, nie podziela ich oceny konkluzji szczytu.
"Nie muszę recytować, że jesteśmy wszyscy zjednoczeni"
- To nie jest próba polemiki, ale przejaw powagi. Muszę wrócić do Włoch i powiedzieć, że w pewnych kwestiach uczyniono kroki naprzód, w innych nie - tłumaczył premier dziennikarzom. Stwierdził: - Nie muszę robić przedstawienia i recytować, że jesteśmy wszyscy zjednoczeni.
- Jeśli w niektórych sprawach Francja i Niemcy zgadzają się i czują się usatysfakcjonowane, cieszę się - powiedział Renzi. - Pracujemy nie po to, by stworzyć blokadę mniejszości, ale by uzyskać większość dla naszego stanowiska - oświadczył.
Powtórzył włoski postulat działań na rzecz wzrostu, o czym jego zdaniem "niektórzy zapominają". Wyraził przekonanie, że polityka zaciskania pasa w Europie "nie zadziałała".
Krytyka UE
Odnosząc się do kryzysu migracyjnego, szef włoskiego rządu zapewnił, że jego kraj wywiązuje się ze swoich obowiązków. - I jesteśmy gotowi robić to również sami, jeśli będzie to konieczne - zastrzegł, nawiązując do ratowania migrantów na Morzu Śródziemnym.
Renzi skrytykował następnie UE za to, że postanowienia dotyczące rozwiązania kryzysu migracyjnego podjęte na szczycie na Malcie w zeszłym roku pozostały "martwą literą". - W sprawie migrantów chcemy zobaczyć fakty - oznajmił premier Włoch, do których od początku tego roku przypłynęło z Afryki 130 tysięcy uciekinierów.
Renzi stwierdził też, że szczyt w Bratysławie nie był "czasem straconym".
- Ale aby określić dokument w sprawie migracji jako krok naprzód, potrzeba fantazji - ocenił. W jego opinii są to "słownikowe akrobacje". Według niego powtórzono te same rzeczy.
- Albo Unia Europejska zawrze umowy z państwami afrykańskimi, albo zrobimy to sami - zapowiedział.
Autor: pk / Źródło: PAP