- To nie rewolucja, to nasz mały Woodstock! - krzyczeli demonstranci zebrani na placu Taksim w Stambule. Kolejny w ostatnich dniach protest przebiegł spokojnie. Zebrani tańczyli i śpiewali. Równie radośnie było na lotnisku, gdzie około 10 tysięcy osób powitało premiera Recepa Tayyipa Erdogana po jego przylocie z Tunezji.
W wystąpieniu na lotnisku Erdogan zaapelował o natychmiastowe zakończenie antyrządowych protestów, które - jego zdaniem - straciły demokratyczny charakter i prowadzą jedynie do aktów wandalizmu. "Jesteśmy gotowi za ciebie umrzeć" - skandowali zwolennicy szefa tureckiego rządu.
Erdogan grozi wandalom
- Nie możemy zamykać oczu na działania tych, którzy dewastują nasze miasta, niszczą mienie publiczne i zagrażają innym ludziom - podkreślił premier Turcji. Podziękował policji za utrzymanie porządku w kraju, a także swym zwolennikom za spokój i odpowiedzialność. Ci ostatni domagali się od szefa rządu bardziej zdecydowanych działań przeciwko uczestnikom antyrządowych demonstracji. W tym samym czasie tysiące przeciwników Erdogana i jego rządu zgromadziły się ponownie na największym placu Stambułu, Taksim, aby protestować przeciwko przemocy wobec opozycji i polityce islamizacji Turcji.
- Tu panuje piknikowa atmosfera, wszcyscy tańczą i bawią się, są transparenty i balony - mówił Maciej Urbaczewski, Polak mieszkający w Stambule. Jak dodał, policja ustawiła się dookoła placu, ale nie interweniowała.
Na placu rozbito setki namiotów, ludzie śpiewali i przynosili kwiaty. - Jesteśmy muzułmaninami, ale nie chcemy Erdogana! - skandowali demonstranci. Powtarzające się od 28 maja demonstracje na wielkim stambulskim placu Taksim, które początkowo były tylko protestem tureckiej młodzieży przeciwko rządowym planom zabudowy placu i sąsiedniego parku (ma tam powstać meczet i centrum handlowe), przekształciły się w ruch polityczny. Pod wpływem przemocy policyjnej zastosowanej wobec demonstrantów przez rząd konserwatywnego premiera Recepa Tayyipa Erdogana wystąpienia te nabrały politycznego charakteru.
"Premier został sam"
W odpowiedzi na czwartkowe oświadczenie Erdogana, że nie zrezygnuje z budowy meczetu, oraz jego słowa, według których wśród demonstrantów są terroryści, niszczyciele i podpalacze, uczestnicy czwartkowej demonstracji na placu Taksim domagają się dymisji premiera. - Głosowałam na Partię Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) Erdogana, który dokonał w Turcji wielkich reform, ale dziś zostaje on sam wobec demokratycznej jutrzenki, którą zapowiadają młodzi Turcy, wyrażając swe niezadowolenie - powiedziała dziennikarzom Zeynep Banu Dalaman, 43-letnia wykładowczyni socjologii Uniwersytetu Aydin w Stambule. Przyszła na demonstrację ze swymi studentami.
Ponad 1400 rannych
Turecki minister spraw wewnętrznych Muammer Guler ogłosił w czwartek, że w toku demonstracji antyrządowych w całym kraju zostało rannych 1 431 osób i są wśród nich także policjanci. Osiem osób hospitalizowano, w tym cztery są w ciężkim stanie. Według ministra od pierwszej "okupacji" placu Taksim zanotowano 746 akcji protestacyjnych w 78 z 81 tureckich prowincji.
Autor: rf/iga,tr/k / Źródło: PAP