Radiooperator nie nadał SOS, bo na statku nie było prądu

Aktualizacja:

Pokładowy radiooperator "Bułgarii" nie był w stanie nadać sygnału SOS, bo w tym momencie statek był już pozbawiony prądu. Do awarii generatora doszło jednak jeszcze zanim woda wdarła się do maszynowni. Prowadzący śledztwo rozpatrują kilka hipotez na temat przyczyn katastrofy. Za priorytetową nadal uznaje się wersję o technicznej niesprawności statku. Jednak gazeta "Kommersant" twierdzi, że niektórzy członkowie komisji państwowej badającej katastrofę zaczynają przychylać się do hipotezy, że bezpośrednią przyczyną zatonięcia były błędy załogi.

"Bułgaria" zatonęła na Wołdze w niedzielę. Na pokładzie mogło być ponad 200 osób. Dotąd wydobyto z wraku ok. 60 ciał. Ocalono 78 osób.

Z generatorem też były problemy

Radiooperator Rinat Gabitdinow uratował się z katastrofy. Powiedział dziennikarzom, że nie nadał SOS, bo nie było zasilania na statku. - Kiedy już trzeba było to zrobić, na statku nie było prądu. Słyszałem dziki krzyk kapitana, żeby natychmiast wszyscy przeszli na lewą burtę. Chciałem puścić to przez megafon, żeby wszyscy usłyszeli, ale i tego nie dało się zrobić z powodu braku prądu. A tak to może udałoby się uratować statek - powiedział marynarz.

Kiedy już trzeba było nadać SOS, na statku nie było prądu. Słyszałem dziki krzyk kapitana, żeby natychmiast wszyscy przeszli na lewą burtę. Chciałem puścić to przez megafon, żeby wszyscy usłyszeli, ale i tego nie dało się zrobić z powodu braku prądu. A tak to może udałoby się uratować statek. radiooperator "Bułgarii"

Według jego relacji, generator prądu na statku wyłączył się jeszcze zanim woda wdarła się do maszynowni. Radiooperator wyjaśnił, że techniczne problemy w tym dziale pojawiły się jeszcze podczas poprzedniego rejsu - wtedy w maszynowni wybuchł pożar.

Zawiodła technika

Prowadzący śledztwo w sprawie zatonięcia "Bułgarii" rozpatrują na tym etapie dochodzenia wszystkie możliwe wersje katastrofy. Za priorytetową nadal uznaje się hipotezę o możliwej technicznej niesprawności statku. Przy wyjściu z portu w Kazaniu zauważono, że statek ma przechył w prawą stronę. Do tego trzeba dodać informację o niesprawności jednego z silników.

Przechył to "norma"

Jednak właściciele i najemcy "Bułgarii", a także niektórzy członkowie komisji państwowej badającej okoliczności katastrofy wątpią, żeby to techniczna niesprawność była powodem zatonięcia. Wskazują, że dziesiątki przestarzałych statków, nie posiadających licencji, u których normą jest przeciążenie, przechyły i niesprawne silniki, stale przewożą pasażerów po Wołdze, i takich katastrof nie było.

Jeden z członków komisji powiedział gazecie "Kommersant", że nawet przy nierównomiernym rozłożeniu ciężaru na statku, na "Bułgarii" nie mogło dojść do krytycznego przechyłu powodującego zatonięcie. Zwraca się też uwagę, że przechyły są charakterystyczne dla jednostek projektu 785, jaką była "Bułgaria".

Dzień przed katastrofą, w Saratowie, na innym odcinku Wołgi, do kontroli zatrzymano statek tego samego typu "Kompozytor Głazunow", przewożący 87 pasażerów. Także miał przechył na prawą burtę - pisze "Kommersant".

Nie pogoda, a błąd ludzki?

Mało prawdopodobne jest też, by to pogoda była przyczyną zatonięcia. Charakterystyka statków takich jak "Bułgaria" przewiduje, że mogą pływać bezpiecznie w warunkach, gdy fala sięga dwóch metrów. A w czasie katastrofy fale na rzece nie sięgały nawet 1,5 m. Jak pisze "Komsomolskaja Prawda", synoptycy z Kazania przekonują, że podczas katastrofy nie było w jej rejonie żadnego sztormu ani burzy, jedynie silny wiatr, który nie powinien mieć żadnego wpływu na pozycję statku.

Rozmówcy "Kommersanta" z komisji państwowej są za to skłonni uważać, że przyczyna katastrofy jest związana z działaniami załogi statku, przede wszystkim jego kapitana, który mógł popełnić błąd przy wykonywaniu ostatniego manewru.

Rozmyta odpowiedzialność

"Komsomolskaja Prawda" zastanawia się jak to możliwe, że statek wyszedł w rejs bez licencji na przewóz pasażerów. Zdaniem dziennikarzy, nie mogło się obejść bez łapówek.

Wskazuje się też na próby rozmycia odpowiedzialności za pracę "Bułgarii". Właściciel statku, spółka "Kamska Żegluga Rzeczna", rok temu wynajęła jednostkę (wówczas nazywała się "Ukraina") spółce "Briz". A ta z kolei wynajęła statek, już pod nazwą zmienioną na "Bułgaria", kolejnej spółce - Agroriecztur, która zorganizowała rejs zakończony tragedią.

Źródło: Kommersant, Komsomolskaja Prawda, Moskowskij Komsomolec