Operacja wydobywania wraku zatopionej "Bułgarii" rozpocznie się w sobotę - poinformował minister ds. nadzwyczajnych Siergiej Szojgu. Pomogą w tym dwa ogromne pływające dźwigi. Na razie nurkowie penetrują miejsce katastrofy. Widzieli ciała 50 osób, głównie dzieci, uwięzionych w pokoju muzycznym.
Szojgu powiedział, że operacja podniesienia wraku rozpocznie się w sobotę. W niedzielę na miejsce katastrofy mają dotrzeć specjalne dźwigi, które podniosą "Bułgarię" z dna rzeki.
Z kolei minister transportu Igor Lewitin powiedział, że ukarani zostaną kapitanowie dwóch jednostek, które przepływały w pobliżu tonącej "Bułgarii" i nie zatrzymały się na rozpaczliwe wezwania. - Zostaną ukarani najsurowiej, jak to możliwe - zapowiedział.
Według relacji świadków, w czasie, gdy zatonęła "Bułgaria", obok przepływały dwa statki. - Znamy ich nazwy i nazwiska kapitanów. Są przesłuchiwani. Użyjemy wszelkich prawnych środków by odpowiedzieli za swoje czyny - podkreślił Lewitin. Wymienione jednostki to holownik i barka wioząca ropę. Nazwiska kapitanów nie zostały ujawnione.
Kilka minut po tym, jak "Bułgaria" zatonęła, w pobliżu przepływał inny statek pasażerski, "Arabella", który podjął rozbitków na swój pokład.
Odnaleźli ciała 50 osób
Tymczasem w rejonie katastrofy cały czas pracują nurkowie. Wcześniej poinformowano, że odnaleźli 50 ciał w muzycznym pokoju przeznaczonym do zabaw. Już wcześniej z relacji osób, które przeżyły katastrofę "Bułgarii", wynikało, że w pokoju muzycznym krótko przed zatonięciem zgromadziło się około 50 osób, głównie dzieci. Nurkowie widzieli ich ciała, ale nie rozpoczęli jeszcze wydobywania ich z wraku.
Ministerstwo ds. sytuacji nadzwyczajnych poinformowało natomiast, że przejęło dokumenty z firmy zarządzającej rejsami po Wołdze.
Szukają ciał
Przyczyną niedzielnego zatonięcia "Bułgarii" z ponad 200 pasażerami miała być - według większości rosyjskich mediów - awaria silnika lub przeciążenie. Jak ustaliła prokuratura, statek mógł nie mieć w ogóle licencji na przewóz pasażerów. Zaprzecza temu Ministerstwo Transportu, twierdząc, że ostatni przegląd statek miał 15 czerwca i wtedy odnowił licencję.
Do tej pory mówi się o ponad 70 potwierdzonych ofiarach śmiertelnych (ostatnie doniesienia - dokładnie 73) i kilkudziesięciu poszukiwanych pasażerach. Dane są nadal - tak jak od początku - rozbieżne i nieścisłe. Wiadomo, że na pokładzie było ponad 200 pasażerów, dokładnie nie wiadomo ilu - część była bez biletu i nie została wpisana na listę pasażerów.Nurkowie cały czas poszukują pozostających we wraku ciał.
Sprawdzą inne statki
Świadkowie mówią , że podczas burzy statek przechylił się na prawą burtę i zatonął w ciągu kilku minut. Elektryk "Bułgarii", Wasilij Bairaszew, który przeżył katastrofę, mówi, że kapitan Aleksander Ostrowski usiłował utrzymać statek na powierzchni, ale z powodu burzy nie było to możliwe.
Tragedia sprawiła, że rosyjskie władze zawiesiły rejsy trzema podobnymi statkami. - Mamy około 18 statków tego typu, w tym trzy kursujące po naszych wodach. Wstrzymaliśmy ich eksploatowanie - powiedział Lewitin.
W sprawie katastrofy zostało wszczęte oficjalne śledztwo.
Najtragiczniejsza katastrofa
Tragedia na Wołdze, to - jak podkreślają władze - "najtragiczniejsza katastrofa w żegludze rzecznej od 30 lat".
Michaił Korbanow, wydawca specjalistycznego magazynu o transporcie wodnym, powiedział, że to najtragiczniejszy wypadek w rosyjskiej żegludze śródlądowej od 1983 roku, gdy również na Wołdze statek wycieczkowy "Aleksandr Suworow" uderzył w przęsło mostu kolejowego. Wówczas zginęło co najmniej 176 ludzi. Dokładna liczba nie jest znana, bo i wówczas na pokładzie znajdowali się pasażerowie na gapę.
ant, jk//kdj, gak/k
Źródło: PAP, RIA Novosti